C2J77i9WEAQ0vxd

Roberto Gagliardini to obecnie jedno z gorętszych nazwisk w Italii. Młody Włoch w styczniu zamienił Atalantę Bergamo na Inter Mediolan, a jego macierzysty klub za półtoraroczne wypożyczenie zainkasował 8 mln €. Latem 2018 roku, jeżeli wszystko pójdzie po myśli każdej ze stron, Nerazzurri dopłacą kolejne 20 za transfer definitywny.

Ostatnie półrocze to dla urodzonego w 1994 roku piłkarza istna bajka. Gagliardini wraz z Frankiem Kessié, Andreą Contim, Andreą Petanią i Mattią Caldarą bez najmniejszych kompleksów wprowadzili Atalantę do czołówki Serie A. Co łączy tych wszystkich piłkarzy? Przede wszystkim wiek. Najstarsi – Gagliardini, Conti i Caldara – wywodzą się z rocznika ’94, Petania urodził się w 1995, z kolei Kessié jest od niego rok młodszy. Prawie wszyscy, poza Petanią, przeszli przez młodzieżowe zespoły La Dea i zapewne każdy z nich już niedługo będzie źródłem sporego zarobku dla klubu z Bergamo. O cenie za Gagliardiniego poinformowaliśmy we wstępie. Oficjalnie przynależność klubową zmienił także Caldara, który podpisał kontrakt z Juventusem (15 mln € plus 6 w ewentualnych bonusach – przyp. red.), ale najbliższe półtora roku spędzi na wypożyczeniu właśnie w Atalancie.

Cała piątka zdobywała też doświadczenie na poziomie Serie B. Nasz bohater wypożyczany był kolejno do Ceseny, Spezii i Vicenzy. Z tej ostatniej przed rokiem wracał do Lombardii bynajmniej na białym rumaku i w lśniącej zbroi. Dla Biancorossich zagrał szesnaście razy, ale bardzo szybko stracił miejsce w wyjściowym składzie, a jeden gol przeciwko Trapani także nie wyróżniał go na tle konkurencji. Tym bardziej nie może dziwić najpopularniejsze pytanie, jakie zadawali sobie kibice Vicenzy po listopadowym powołaniu go do kadry Gianpiero Ventury, czy to aby na pewno ten Gagliardini? Oto jak oceniał go miejscowy dziennik “Il giornale di Vicenza” :

“Największe indywidualne rozczarowanie sezonu. Środkowy pomocnik będący w kręgu zainteresowań trenera kadry U-21, będący ostatniego lata (2015 – red.) na celownikach klubów z największymi ambicjami w Serie B i kilku z ekstraklasy, przybył do Vicenzy, by stać się ważną postacią drużyny, a zawiódł na całej linii. Nie pomogło mu też wiele urazów. Musi się śpieszyć, jeśli chce wejść na wyższy poziom”

Nijak ta opinia ma się z obecnym obrazem Gagliardiniego. Po powrocie do Bergamo na debiut w Serie A, a jednocześnie pierwszy mecz od stycznia, pomocnik musiał czekać aż do ostatniej kolejki poprzedniego sezonu. Kiedy Atalanta była już pewna utrzymania, wychowanek dostał 82. minuty przeciwko Genoi i wypadł nieźle. Tamto spotkanie na własne oczy oglądał Gian Piero Gasperini, kończący wtedy swoją misję w ekipie Rossoblu. Zawodnik zaprezentował się więc swojemu przyszłemu szkoleniowcowi z dobrej strony i mógł liczyć na to, że u 58-letniego menedżera dostanie prawdziwą szansę. Tylko tyle i aż tyle. Jak wiadomo, takową otrzymał i znakomicie ją wykorzystał, bo przecież nie byłby teraz piłkarzem Interu.


Co charakteryzuje nowego gracza Il Serpente? Przede wszystkim jest nowoczesnym środkowym pomocnikiem, praktycznie bez słabych punktów, ale z drugiej strony, w żadnym aspekcie wybitnie się nie wyróżnia (jak choćby jego do niedawna klubowy kolega Kessié – dod. red.). Kontrola piłki na poziomie elementarnym nie sprawia mu problemów. Jego podania, czy to krótkie, czy długie, nie mają jednak w sobie wizji typowej „dziesiątki”, ani też precyzji, jaką powinni charakteryzować się zawodnicy grający przed linią obrony, w klasycznym ujęciu nazywani „szóstkami”. Barwnie porównał to do pracy przy budowie Emanuele Atturo dla l’Ultimo Uomo: “Gaglilardini raczej nosi cegły niż wykańcza pędzlem efektowne zdobienia”.

Nie jest to absolutnie zarzut w kierunku urodzonego w Bergamo piłkarza, wręcz przeciwnie. Jego największe atuty są niedostrzegalne na pierwszy rzut oka: czytanie gry, regulowanie jej tempa i dobra, agresywna postawa w linii pionowej boiska, od pola karnego do pola karnego. Nie można jednak Gaglilardiniego określić mianem typowego box to box w znaczeniu angielskim – ma za słaby strzał, nie jest też dostatecznie dynamiczny. Włoch jest niewątpliwe graczem inteligentnym, ale (jeszcze) nie może być mózgiem drużyny. Nie jest architektem, do którego należy konstrukcja gry, ale bardzo dobrze sprawdza się, gdy trzeba w ściśle określonych warunkach meczowych wybrać optymalne rozwiązanie. Najczęściej są to krótkie podania bądź zagrania wertykalne do linii bocznej, zaraz po odbiorze futbolówki rywalowi lub jej przechwyceniu – to wychowanek La Dea opanował niemalże do perfekcji. Gaglilardini jest najlepszym przykładem na to, że jakość przechwytów ma większe znaczenie niż ich ilość.

Nowy nabytek Interu, jak widać na załączonym filmie, jest jednym z najlepiej zakładających pressing zawodników w lidze włoskiej. Zawsze lepiej akcję przeciwnika zdusić w zarodku niż dać się jej rozwinąć. To piłkarski banał, ale z połowy rywala do jego bramki jest znacznie bliżej niż spod własnego pola karnego. Te zasady wpoił Gaglilardiniego były już trener, bo jak przyznał sam zainteresowany w jednym z wywiadów, „Gasperini uczy piłki nożnej, mówi, kiedy zaatakować bardziej agresywnie, jak ukraść piłkę. A w fazie ataku najlepiej jak najszybciej przekazać ją napastnikom”. I to jest właśnie esencja wykorzystania wszystkich walorów 22-letniego pomocnika przy jednoczesnym zamaskowaniu jego niedoskonałości. Zawodnik o jego charakterystyce nie może zwyczajnie tracić czasu. Skoro potrafi przewidzieć, jak należy ustawić się, żeby skutecznie i szybko odebrać piłkę, a do tego podać ją jak najbliżej linii ataku, ma to po porstu robić.

Czy w takim razie Włoch odnajdzie się w sposobie grania obecnego Interu? Specjaliści twierdzą, że tak. Pioli oczekuje gry w szybkim tempie, napędzenia akcji jednym-dwoma podaniami. Na bokach Nerazzurri dysponują takimi piłkarzami jak Ivan Perišić i Antonio Candreva, a oni doskonale wiedzą, co zrobić z piłką, kiedy otrzymują ją przy linii bocznej i mają możliwość manewru tylko w jedną stronę. A w środku są przecież jeszcze João Mário, Éver Banega oraz Mauro Icardi. Gagliardini ma być dla Interu Piolego kimś w rodzaju Lucasa Biglii, którego prowadził w Lazio. Włoch jest dużo bardziej mobilny niż Kondogbia i lepszy w odbiorze oraz pressingu niż Banega. Jego głównym rywalem do podstawowego składu powinien być jednak po powrocie do zdrowia Chilijczyk Gary Medel.

C2KIr31XUAACrrp

Wychowanek Atalanty, poza argumentami czysto sportowymi, przemówił do szefów Interu czymś jeszcze, w czym akurat klub z Lombardii mocno odstaje od największych rywali – Juventusu i Milanu. L’italianità i futuribilità, czyli mówiąc krótko, stawianie na młodych, utalentowanych piłkarzy z Półwyspu Apenińskiego. Stara Dama od dawna stara się zabierać do siebie zdolnych Włochów (m.in. wspomniany Caldrara, Berardi, Zaza), a Milan drugi sezon z rzędu kopiuje ten pomysł (patrz: Romagnioli, Locatelli). Jak pokazują te przykłady, można dzięki takiej filozofii uzyskiwać bardzo dobre rezultaty. Gagliardini ma być więc zapowiedzią zmiany pokoleniowej Interu. Przypomnijmy tylko, że Gianluca Caprari, który gra w Pescarze, jest do niej jedynie wypożyczony z mediolańskiego zespołu. Oczywiście, nic nie stanie się z dnia na dzień, ale można mieć przypuszczenia, że w najbliższych okienkach na San Siro przychodzić będą gracze z potencjałem na grę w w reprezentacji Squadra Azzurra.


Gagliardini pierwsze powołanie do drużyny narodowej już otrzymał, a dowiedział o nim… drogą sms-ową! Jak sam zdradził, po zakończeniu zajęć z zespołem do lat 21 chciał po prostu sprawdzić, czy ktoś w tym czasie do niego dzwonił lub pisał (w mediach społecznościowych piłkarz udziela się rzadko – dod. red.). Okazało się, że znajomi masowo gratulowali mu powołania do seniorskiej kadry w miejsce kontuzjowanego Claudio Marchisio. Jako pierwszy Gagliardiniego przywitał weteran Gianluigi Buffon, który zwyczajnie machnął mu tylko ręką z siłowni, gdzie przygotowywał się do kolejnego treningu.

Czy młodej gwieździe Interu grozi woda sodowa? Chyba nie, bowiem wszyscy opisują go jako spokojnego, ostrożnego chłopaka z głową na karku. Jego narzeczona przyznaje, że jest też zapominalski, przez co czasami czuje się jak jego sekretarka. Mama zaś (nauczycielka fizyki, podobnie jak ojciec – przyp. red.) bez ogródek mówi, że Roberto posiada jeden defekt: jest… zbyt dobrze wychowany i nie potrafi odmawiać. Być może dlatego tak bardzo nieaktualna jest już jego grudniowa rozmówka z dziennikarzem La Gazzetta dello Sport, w której stanowczo zapowiedział, że w styczniu nigdzie się z Bergamo nie ruszy. Chyba, że także o tej deklaracji zapomniał…

Najważniejsze dla młodego pomocnika, trenera Stefano Pioliego i kibiców Interu jest jednak to, że Gagliardini nie zapomina o swoich zadaniach na boisku, a odbierając piłkę nie kieruje się dobrym wychowaniem, tylko bezczelnie wykrada ją przeciwnikom spod nóg.

Autor: Łukasz Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *