Reprezentacja Polski pokonując w Podgoricy Czarnogórę wykonała poważny krok w kierunku przyszłorocznych Mistrzostw Świata w Rosji. Który z naszych kadrowiczów po niedzielnym spotkaniu może mieć powody do zadowolenia, a któremu mocniej zabije serce przy powołaniach na kolejne zgrupowanie? Oto nasze oceny:
Łukasz Fabiański

Do ostatniej chwili trwały dywagacje nad głównym pytaniem dotyczącym zestawienia podstawowej jedenastki: Szczęsny czy Fabiański. Ostateczny wybór padł na bramkarza Swansea, mimo iż za jego rywalem przemawiało aż 12 czystych kont zachowanych podczas bieżącej kampanii Serie A. Łukaszowi wystarczyło jednak nieco ponad 10 minut, aby udowodnić, że była to dobra decyzja selekcjonera, a decydującym argumentem okazała się skuteczna interwencja “Fabiana” po uderzeniu z bliskiej odległości, kiedy po raz kolejny zaimponował swoim świetnym refleksem.
Tak,tak.Fabianski to tylko solidniść,zero iskry bożej blablablabla blabla bla
— Piotr Żelazny (@ZelaznyPiotr) March 26, 2017
Przy straconej bramce 31-letni golkiper nie miał nic do powiedzenia, bo w tej sytuacja nie popisała się linia obronna Biało-Czerwonych.
Artur Jędrzejczyk

Solidny występ defensora Legii Warszawa. W pierwszej połowie znacznie bardziej aktywny niż Łukasz Piszczek, w drugiej skupiał się już w dużej mierze na swoich obowiązkach w destrukcji. Wywiązywał się z nich na tyle solidnie, że nie dał żadnego argumentu, aby do wyjściowego składu wrócił mający problemy w klubie Maciej Rybus.
Kamil Glik

Do 60. minuty tradycyjnie bezbłędny w defensywie. Skutecznie przerywał każdą próbę groźnej akcji rywala. Miał nawet szansę na czwartego gola w narodowych barwach, ale po jego uderzeniu na samym początku spotkania piłka minimalnie minęła bramkę gospodarzy.
Przy trafieniu dla rywala, podobnie jak pozostali członkowie polskiej linii obronnej, zupełnie odpuścił krycie. Dodatkowo wiele razy niepotrzebnie w grę Kamila wkradała się nerwowość, czego efektem było kilka groźnych sytuacji pod bramką Fabiańskiego. Na domiar złego otrzymał żółtą kartkę, która eliminuje go z niezwykle ważnego czerwcowego meczu z Rumunią.
Michał Pazdan

Podobnie jak partner z bloku obronnego, bezbłędny tylko do momentu bramki dla miejscowych. Później kilka razy spóźnił się z interwencją, a dodatkowo nie pomagał mu uraz, z którym musiał się zmagać w ostatnich minutach. Mimo to niedzielny występ Pazdan może zaliczyć do udanych. Prawdziwa weryfikacja przyjdzie jednak w czerwcu, gdy pod nieobecność Glika stoper Legii będzie musiał pokierować obroną Biało-Czerwonych.
Łukasz Piszczek

W pierwszych 45. minutach nieco w cieniu Jędrzejczyka, ale kilka razy zaimponował świetnymi schematami, które przez lata wypracował do spółki z Jakubem Błaszczykowskim. Druga część gry to popis zawodnika rozgrywającego chyba najlepszy sezon w karierze. Najpierw zmarnował co prawda dogodną sytuację, ale w końcówce rywalizacji fantastycznym lobem przesądził o trzech punktach, które wpłynęły na konto Orłów Nawałki.
Piszczek, będziesz legendą, człowieku. Przepiękny lob
— Rafał Stec (@RafalStec) March 26, 2017
Karol Linetty

Zdecydowanie najsłabszy z grona środkowych pomocników. Przez wiele minut zupełnie niewidoczny, a głośne rady od Adama Nawałki nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. W końcu były trener Górnika Zabrze zlitował się nad zmarzniętym zawodnikiem Dorii i skierował go ku ławce rezerwowych, by mógł nakryć się ciepłym kocem.
Piotr Zieliński

Przez pierwsze minuty jeden z najlepszych na boisku. Imponował odwagą oraz szeregiem niekonwencjonalnych zagrań. Z każdą minutą gasł jednak coraz mocniej, w dużej mierze przypominając gracza, który rozczarowywał w wielu poprzednich występach z “orzełkiem na piersi”. Obudził się jednak z letargu w najlepszym możliwym momencie – gdy posłał znakomite podanie, którego efektem finalnym, swego rodzaju “truskawką na torcie”, było trafienie Piszczka.
Zielu! Błysk geniuszu!
— Tomasz Urban (@tom_ur) March 26, 2017
Krzysztof Mączyński

Jego obecność w wyjściowej jedenastce była sporego kalibru niespodzianką. Mimo że Arkadiusz Milik nie wrócił do najwyższej dyspozycji po poważnym urazie, to wydawało się, że Nawałka pozostanie przy schemacie gry z dwoma napastnikami, a miejsce obok Lewandowskiego zajmie Łukasz Teodorczyk.
Większym zaskoczeniem była jednak dyspozycja Wiślaka. Przez większość rywalizacji był najmocniejszym punktem układanki swojego byłego opiekuna z Zabrza. Wiele razy skutecznie odbierał piłkę na własnej połowie, a zdarzało się, że dawał nawet sygnały do kolejnych ataków. Po raz kolejny Mączyński nie zawiódł w ważnym momencie i udowodnił, że dalej jest ważnym punktem kadry Nawałki.
Z narożnika nie wszystkie odległości widać, ale Krzysztof Mączyński jest chyba zawsze tam, gdzie być powinien.
— Michał Zachodny (@mzachodny) March 26, 2017
Kamil Grosicki

To był jeden z najsłabszych występów “TurboGrosika” w narodowych barwach. Zaliczył mnóstwo niedokładnych podań, a wiele do życzenia pozostawiały zwłaszcza jego irytująco przeciągnięte dośrodkowania, także ze stałych fragmentów.
Skrzydeł to dziś nie mamy za bardzo…
— Piotr Żelazny (@ZelaznyPiotr) March 26, 2017
Jakub Błaszczykowski

Podobnie jak “Grosik”, niewiele pomógł naszej drużynie. W przypadku Kuby jeszcze przez jakiś czas będą widoczne braki w rytmie meczowym, które miał jeszcze kilka tygodni temu.
Robert Lewandowski

Nie ma żadnych wątpliwości, że to wobec Roberta większość, jeśli nie wszyscy kibice Biało-Czerwonych kierowali swoje największe oczekiwania. Kapitan, największa gwiazda, a przede wszystkim mąż opatrznościowy tej kadry. Do meczu z Czarnogórą każdy z ostatnich dziewięciu meczów eliminacyjnych Lewandowski kończył z przynajmniej jedną bramką na koncie! Znakomitą serię udało mu się przedłużyć jeszcze w pierwszej części starcia w Podgoricy, gdy popisał się fantastycznym uderzeniem z rzutu wolnego, który był niemal kopią jego wcześniejszych trafień w barwach Bayernu.
Robert "kopiuj-wklej" Lewandowski pic.twitter.com/HmkJeXgNd5
— Bartosz Urban (@UrbinhoPL) December 6, 2016
Dodatkowo “Lewy” stał się pierwszym piłkarzem w historii polskiej reprezentacji, którzy zmuszał do kapitulacji bramkarzy rywali w sześciu kolejnych pojedynkach. Przez wiele minut toczył zacięte pojedynki fizyczne, z których w wielu przypadkach wychodził obronną ręką. Po prostu nieoceniony.
Łukasz Teodorczyk
Grał zbyt krótko, by go ocenić.
Sławomir Peszko
Grał zbyt krótko, by go ocenić.