DBPUeLuXkAEPZie

Każdy klub piłkarski jest inny – ma swoją odrębną historię, sukcesy i tożsamość. Olympique Marsylia jest jednak wyjątkowy. Tam nawet, kiedy wszystko układało się bardzo dobrze, to i tak było co najmniej dziwnie i kontrowersyjnie. Ostatnie sezony to jednak indolencja zarówno sportowa, jak i organizacyjna. Od niedawna chce to zmienić nowy właściciel Les Phocéens – Frank H. McCourt Jr.

OM to bez wątpienia wielki klub. Jedyny przedstawiciel ligi francuskiej, który ma w swoich gablotach puchar za zwycięstwo w Lidze Mistrzów – największy sukces nie tylko Les Olympiens, ale całej klubowej piłki francuskiej. Niestety, nawet takie trofeum w Marsylii musi być naznaczone skandalem. Na początku lat 90-tych Les Phocéens byli hegemonem w kraju i jednym z najważniejszych graczy na rynku europejskim. Cztery mistrzostwa Francji w latach 1990-93 (ostatnie odebrane) i dwa finały Pucharu Europy (1991, 1993 – ten zwycięski). Na czele klubu stał wszechwładny wydawałoby się Bernard Tapie, który poza działalnością w sporcie, biznesie i mediach był także politykiem i ministrem w rządzie Pierre’a Bérégovoya. Sprawiał wrażenie, ba, był przez długi czas osobą wręcz nietykalną. Mógł załatwić wiele, jeśli nie wszystko, ale popełniał też błędy.

Bernard Tapie; Źródło: AFP PHOTO / Gerard Julien
Bernard Tapie; Źródło: AFP PHOTO / Gerard Julien

W końcówce sezonu 1992/93 marsylczycy potrzebowali wygranej nad Valenciennes, żeby utrzymać przewagę nad będącymi za ich plecami PSG i Monaco oraz spokojnie przygotować się do rozgrywanego klika dni później w Monachium pierwszego finału Ligi Mistrzów w historii klubu. Tapie wydał polecenie skorumpowania trójki piłkarzy Valenciennes: Jacquesa Glassmanna, Jorge Burruchage i Christopha Roberta. Kiedy klika dni po triumfie w stolicy Bawarii prawda wyszła na jaw, rozpoczęło się śledztwo, a OM uniemożliwiono grę w kolejnej edycji Champions League, o Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny. W wyniku tych kar rok później Marsylia znalazła się w drugiej lidze i została pozbawiona tytułu wywalczonego klika miesięcy wcześniej. Co ciekawe, banicja na zapleczu trwała aż dwa lata pomimo wygrania już w pierwszym roku rozgrywek Division 2. W sezonie 1995/96 Les Phocéens finiszowali na drugim miejscu dającym upragniony awans do elity.

W 1996 roku właścicielem najpopularniejszego klubu we Francji został Robert Louis-Dreyfus. Potrafił sprowadzić do zespołu takich piłkarzy, jak Reynald Pedros, Yordan Letchkov, Andreas Köpke czy Victor Agali. Później biało-błękitną koszulkę przywdziewali m.in. Fabrizio Ravanelli, Laurent Blanc, Claude Makélélé, Robert Pirès czy Iván de la Peña, ale do sukcesów sprzed paru lat ciężko było nawiązać. Owszem, drużyna skompletowana na stulecie dotarła do finału Pucharu UEFA w Moskwie, ale na Łużnikach nie miała nic do powiedzenia w starciu z Parmą (0:3). Ligę przegrała zaś z FC Nantes o ledwie punkt. Później było już tylko gorzej. W sezonach 1999/00 i 2000/01 OM zajmował ostatnie bezpieczne miejsce w lidze. Co prawda jeszcze raz udało się dojść do decydującego starcia o Puchar UEFA w sezonie 2003/04, ale i ono zostało przegrane do zera. Na krajowym podwórku aż do końca pierwszej dekady XXI wieku za sukces poczytywano miejsce na podium bądź w górnej połowie tabeli.

W 2009 roku trenerem Olympique’u został człowiek, który jako kapitan wznosił Puchar Mistrzów – Didier Deschamps. Dopiero on potrafił przywrócić dawny blask Marsylii. Dwa wicemistrzostwa, trzy Puchary Ligi i oczywiście tytuł wywalczony w roku 2010. Bez wątpienia kadencja obecnego selekcjonera Les Bleus to najlepszy czas dla kibiców OM od lat i jak się później okazało, na lata. Po jego odejściu (jednym z powodów był konflikt z dyrektorem sportowym José Anigo – przyp. red.) i śmierci Robert Louis-Dreyfusa w 2009 roku, klub z południowego wybrzeża znów zaczynał popadać w przeciętność. Wdowa po właścicielu, Margarita Louis-Dreyfus nie pałała taką miłością do piłki jak małżonek i wprowadziła plan restrukturyzacji, który miał na celu przynosić jak najmniejsze straty. Twarzą tych zmian okazał się Vincent Labrune, który przez pięć lat sterował poczynaniami klubu.

Margarita Louis-Dreyfus i Vincent Labrune; Źródłó: Eurosport
Margarita Louis-Dreyfus i Vincent Labrune; Źródłó: Eurosport

Stade Velodrome zaczął być miejscem, w którym zawodnicy mieli się wypromować tak, żeby zarobić na ich sprzedaży. Nie zawsze jednak sprowadzani za coraz mniejsze pieniądze piłkarze mieli tyle jakości, by oddać ich dalej za kwotę zwielokrotnioną. Kiedy w rozgrywkach 2014/15 zespół dowodzony przez Marcelo Bielsę nie zapewnił sobie nawet eliminacji do Ligi Mistrzów, stało się jasne, że należy sprzedać najważniejszych jego członków w celu wyrównania budżetu. Sam Bielsa nie potrafił się dogadać z przełożonym i dokonał charakterystycznej dla niego wolty – już po pierwszym spotkaniu kampanii 2015/16 zrezygnował ze swojej posady. Kadra została uszczuplona o André-Pierre’a Gignaca, Jérémy’ego Morela, André Ayewa (wszyscy odeszli za darmo!) oraz Dimitriego Payeta, Floriana Thauvina i Giannelliego Imbulę. Za tę trójkę do kasy OM wpłynęło około 52 mln €, a na ich zastępców wydano łącznie 19 milionów.

Drużyna pozbawiona liderów i charyzmatycznego dowódcy finiszowała na 13. miejscu w tabeli – najgorszym od wspomnianych lat przełomu wieków. W międzyczasie posadę stracił Míchel, który zupełnie nie poradził sobie we Francji. Czarę goryczy przelała passa dziesięciu (!) meczów bez zwycięstwa. Notabene Marsylia zanotowała beznadziejny sezon przed własną publicznością. Tylko trzy wygrane na Velodrome, aż jedenaście remisów i w konsekwencji ledwie 20 ugranych punktów – to wynik lepszy tylko od outsidera z Troyes. Nie przeszkodziło to jednak Pani Dreyfus zarobić kolejnych milionów na sprzedaży takich graczy, jak m.in. Michy Batshuayi, Benjamin Mendy czy Georges-Kevin N’Koudou. Bez odstępnego odeszli zaś Nicolas N’Koulou i ikona klubu, wieloletni numer jeden w bramce Steve Mandanda.

Poprzedni sezon Les Phocéens rozpoczynali więc zdziesiątkowani i kiedy w sierpniu 2016 roku ogłoszono nazwisko nowego właściciela, kibice Les Phocéens zaczęli patrzeć z optymizmem w przyszłość. Amerykański biznesmen na dobre władzę przejął dopiero w październiku, kiedy zespół okupował dwunastą lokatę.

„Liczymy na ogromny skok jakościowy. Najpierw chcemy wygrać Ligue 1, a potem Ligę Mistrzów”

Frank H. McCourt Jr. po zakupie klubu


Potężny przedsiębiorca rodem zza oceanu nie jest jednak postacią kryształową, jeśli chodzi o działalność w sporcie. W latach 2004-2012 był właścicielem drużyny baseballowej Los Angeles Dodgers, której omal nie zniszczył… jego rozwód. W 2009 roku nowy dobroczyńca Marsylii zakończył bowiem swoje małżeństwo, a była żona domagała się bagatela 130 mln $. To mocno wpłynęło na sytuację popularnych The Blue Crew. Dodatkowo na liście płac widnieli dwaj jego synowie, pomimo że jeden z nich wciąż studiował, a drugi zatrudniony był w innej firmie. Takie praktyki w amerykańskim sporcie nie przechodzą bez echa. W całą sprawę zamieszała się MLB i zmusiła McCourta do sprzedaży Dodgers w 2012 roku. Chętny znalazł się szybko. Jednym z udziałowców konsorcjum, które przejęło ekipę z LA był słynny Ervin „Magic” Johnson, a cała transakcja opiewała na rekordowe ponad 2 miliardy zielonych! Kibice baseballu w Mieście Aniołów świętowali tę wiadomość przy udziale szampanów.

Póki co we Francji McCourt Jr. nie ma podobnych problemów i bardzo szybko zaczął wprowadzać swoje porządki. Prezesem został sprawnie działający i budujący świetne relacje z kibicami oraz lokalną władzą Jacques-Henri Eyraud – prawdziwa „dobra zmiana” w porównaniu ze znienawidzonym Lebrunem. W październiku trenerem OM mianowano mistrza Francji AD 2010 z Lille OSC – Rudiego Garcię, a dyrektorem sportowym został były świetny bramkarz i mający doświadczenie na bliźniaczym stanowisku w Barcelonie Andoni Zubizarreta. Hiszpan odpowiedzialny jest nie tylko za transfery, ale także za przebudowę całej filozofii szkolenia młodzieży w Marsylii oraz współpracę z mniejszymi klubami z Prowansji. Ta dwójka, w połączeniu z pierwszymi inwestycjami byłego właściciela Los Angeles Dodgers, pozwoliła Olympique’owi opuścić dolne rejony tabeli. Garcia z kadrą, którą zastał na miejscu, jeszcze do grudnia doszlusował do szóstej lokaty w Ligue 1. Dzięki wzmocnieniu zespołu w styczniu przez Patrica Evrę (poprzednio Juventus FC), Morgana Sansona (Montpellier), Grégory’ego Serticia (Bordeaux) i przede wszystkim powracającego z West Hamu Dimitriego Payeta (kosztował 29 mln € – przyp. red.) udało się ostatecznie zająć najwyższe możliwe miejsce – piąte.

Wyniki OM w końcówce sezonu 2015/16; Źródło: ligue1.com
Wyniki OM w końcówce sezonu 2015/16; Źródło: ligue1.com

Ta lokata oznacza powrót Les Olympiens do europejskich pucharów i zwiastun odbudowy klubu. Wydane zimą 40 mln € jasno wskazuje, że McCourt nie ma zamiaru rzucać słów na wiatr i chce wrócić z OM na szczyt. Już wykupiono odrodzonego właśnie w Marsylii Floriana Thauvina (był tylko wypożyczony z Newcastle United – przyp. red.), a nową twarzą dziewięciokrotnego mistrza Francji został jeden z członków rewelacyjnej ekipy Monaco z poprzednich rozgrywek – Valère Germain. W Księstwie był co prawda w cieniu Radamela Falcao oraz genialnego Kyliana Mbappé Lottina, ale 17 goli we wszystkich rozgrywkach musi być respekt.


Wiele wskazuje na to, że z drużyną pożegna się najlepszy strzelec, piłkarz i kapitan OM z poprzedniego sezonu Bafetimbi Gomis, który jest blisko Galatasaray. Na Lazurowym Wybrzeżu wszyscy jednak spodziewają się więcej ruchów „do” niż „z” klubu. Pomimo świetnej ubiegłej kampanii (18 czystych kont), niezbyt pewny swojej przyszłości w bramce może być Yohann Pelé. Wychowanek Le Mans ma już 34 lata, a za nim tak naprawdę dopiero pierwsze w pełni udane rozgrywki. Wzmocnić trzeba także linię obrony, bo tak Bedimo, jak i Dória nie gwarantują gry na poziomie klubu z aspiracjami awansu do Ligi Mistrzów. W drugiej linii do znakomitych i młodych Sansona oraz Maxime’a Lopeza przydałoby się dodać kogoś od “czarnej roboty”. Dość powiedzieć, że wspomniana dwójka zeszłą kampanię zakończyła łącznie z 23 asystami! Sansone zaliczył po siedem ostatnich podań na rundę i każdy klub, w którym grał (Montpellier i Olympique Marsylia – przyp. red.). Lopez, który przebojem wdarł się z młodzieżowego zespołu do pierwszej jedenastki Les Phocéens, łącznie asystował dziewięć razy. Wydaje się, że oprócz Germaina przydałby się również dodatkowy, klasowy atakujący, zwłaszcza w obliczu odejścia Gomisa.


Prawdopodobnie najgorsze Olympique Marsylia ma już za sobą. Nowy właściciel, nowe kierownictwo i nowi gracze mają za zadanie przywrócić jedynego francuskiego triumfatora Ligi Mistrzów na należne mu miejsce w krajowej hierarchii. Konkurencja jest spora, bo Paris Saint-Germain na pewno nie pozwoli sobie drugi sezon z rzędu na zdystansowanie przez kogokolwiek. Monaco także powinno być wciąż bardzo mocne, a swoje ambicje mają przecież Nicea, Olympique Lyon czy Girondins de Bordeaux. Nadchodząca kampania Ligue 1 zapowiada się doprawdy pasjonująco!

Autor: Łukasz Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *