456682928

65 minut w meczu U-21 z Newcastle, powrót na boiska Premier League na wyciągnięcie ręki. Wygląda na to, że dramat Jacka Wilshere’a dobiega końca. Z takimi ocenami trzeba jednak być ostrożnym…

To, że 24-letniego Anglika prześladują urazy, nie jest niczym nowym. Problemy z kością strzałkową, z których aktualnie wychodzi, to jego najcięższa dotychczasowa kontuzja. Ostatni raz grał w meczu Arsenalu pod koniec maja ubiegłego roku, w finale Pucharu Anglii. W sumie stracił też większą część ubiegłego sezonu, notując tylko 14 występów w Premier League – wtedy winna była kostka.

Kilka świetnych meczów, poruszenie w brytyjskiej prasie, kolejne artykuły o powrocie złotego chłopca rodzimej piłki, kreowanie go na lidera kadry, zachwyty Arsene’a Wengera oraz kibiców Kanonierów. I kolejna kontuzja, przedłużający się powrót na boisko, do których dodać można ewentualne pozaboiskowe wybryki – tak w telegraficznym skrócie przedstawia się kariera Jacka Wilshere’a w Arsenalu.

Ocena tego zawodnika to niewdzięczne zadanie. Kiedy jest w pełni formy, potrafi imponować, a kibice wciąż widzą w nim człowieka, który jest (a właściwie będzie) w stanie prowadzić Arsenal. Być może nawet reprezentację Anglii. Widać też wyraźnie, że Wenger stoi za nim murem. Zawsze, kiedy Wilshere dawał okazję do tego, by publicznie napiętnować jego zachowanie, Francuz udzielał mu wsparcia.

Fotografie, na których widać go palącego? To przerabialiśmy już kilka razy, a pomocnik określał to, że dał się złapać, jako jeden z największych błędów w jego życiu, bo nawet nie jest palaczem.


Po tych zdjęciach i historiach, które w ostatnich kilku latach pojawiały się w prasie, można chyba stwierdzić, że Wilshere ze swoim trybem życia bardziej pasowałby do piłki sprzed kilkunastu albo kilkudziesięciu lat. Kiedy Wenger przychodził do Arsenalu, alkohol w angielskiej piłce był problemem. Duża część piłkarzy niespecjalnie kryła się ze swoimi eskapadami, a Kanonierzy mieli przynajmniej kilku zawodników, którzy lubili ruszyć w noc i oddawać się urokom życia w Londynie.

W latach dziewięćdziesiątych istniał osławiony The Tuesday Club, jak nazywano spotkania zawodników, kończące się mocnymi popijawami, którym przewodził Tony Adams. Oczywiście nie wszystkie historie, które miały wtedy miejsce, zostały w rodzinie – część z nich trafiała do prasy, która miała z tego dobrą pożywkę.

Przyjście Wengera zmieniło wszystko w krótkim czasie, jednak jeszcze sam początek pokazywał, jak diametralnie różniły się się czasy i samo podejście do piłki w porównaniu z tym, co oglądamy na najwyższym poziomie obecnie.

“Pamiętam pierwszy obóz przygotowawczy za czasów Wengera. Harowaliśmy jak woły na boisku. Na koniec zgrupowania menedżer pozwolił nam wszystkim wyjść. Wiadomo, jacy byliśmy, od razu udaliśmy się do knajpy, a Francuzi poszli do kawiarni. Nie zapomnę tego, jak Steven Bould poszedł do baru i zamówił 35 piw dla pięciu osób. Kiedy wychodziliśmy, zobaczyliśmy naszych Francuzów, jak siedzą w kawiarni i palą. Zastanawiałem się, jak mamy z taką drużyną wygrać tegoroczne rozgrywki. My byliśmy pijani, oni palili, a na koniec sezonu zdobyliśmy dublet” – wspominał Ray Parlour, który dla Kanonierów rozegrał ponad 400 spotkań.

Wszystko skończyło się niedługo po przyjściu francuskiego szkoleniowca, kiedy ten zabronił piłkarzom picia, a abstynentem został dotychczasowy wodzirej i kapitan – Tony Adams. Wcześniej, w latach siedemdziesiątych, piłkarze właściwie wcale nie musieli kryć się z paleniem. Zdjęcie z 1970 roku pokazuje, że słowo “profesjonalizm” miało dopiero wejść do słownika piłki nożnej.


Kluby dysponują sztabem speców od przygotowania fizycznego, mających dziesiątki narzędzi, by badać wydolność i poprawiać możliwości organizmu. Zespoły regularnie monitorują swoich piłkarzy, by wyłapać najmniejsze detale i podnosić osiągnięcia choćby o kilka procent. Te kilka procent to czasem centymetry, których może zabraknąć, kilka minut na boisku, które potrafią dosłownie zmienić wynik.

Jeśli chcemy przykładu tego, jak traktować piłkę, weźmy Grzegorza Krychowiaka. To nie wirtuoz, ale człowiek, który poświęcił się boisku. Człowiek, dla którego jego zawód, czyli bycie piłkarzem, zakrawa o obsesję. Nawyki, rutyna, stawianie sobie nowych wyzwań – to doprowadziło go do Sevilli i jedenastki sezonu w La Liga. Gdyby brać pod uwagę tylko umiejętności piłkarskie, a nie wykonywaną przez lata pracę, bardzo wątpliwe, czy na ten poziom by ich po prostu nie wystarczyło.

Związek z Wilsherem? Cóż, papierosy i szukanie przygód poza boiskiem niekoniecznie świadczy o jego zaangażowaniu. Najnowsze nagranie, na którym znalazł się Anglik, nie pochodzi z obiektów Arsenalu, gdzie dochodzi do formy.


Na dwa miesiące przed startem Euro 2016 pomocnik zapowiada, że wyleczył już uraz i wrócił do tego, co kocha najbardziej. Kilka dni później ktoś nagrywa go, jak o trzeciej nad ranem rozmawia z policją przed nocnym klubem po tym, jak miał zostać wyrzucony z lokalu. Do tego oczywiście pojawia się cała masa sensacyjnych doniesień dotyczących wydarzeń z jego udziałem. Część z nich zapewne wyssana z palca, ale to wszystko nie poprawia jego opinii.

“The Telegraph” stawia sprawę jasno, tytułując swój artykuł: “Jack Wilshere, what are you doing?”. Arsene Wenger robi swoje – broni wychowanka:

“Następnego dnia miał dzień wolny. To jego prywatna sprawa, nie wiem, do czego tam doszło. Takie rzeczy załatwiamy wewnątrz klubu. Już z nim rozmawiałem, wygląda na to, że sprawa została mocno rozdmuchana”

Widać, że Wenger nie ma wątpliwości, co do tego, jak wielkim talentem dysponuje 23-letni Anglik. Ten zawodnik to inwestycja, w którą dużo włożył cały klub – zaufania, wiary w jego predyspozycje, pieniędzy i czasu w rozwój jego umiejętności. Kontrowersje jednak wydają się towarzyszyć mu nieustannie.

Arsenal czekają zmiany. Z zespołem prawdopodobnie pożegnają się Mathieu Flamini, Mikel Arteta i Tomáš Rosický. Bardzo dobrze wyglądał w ostatnich meczach Mohamed Elneny, ale środek pola wciąż będzie sektorem, który potrzebuje wzmocnień przed kolejnym sezonem. Powrót Wilshere’a do gry będzie jednym z nich, bo rzeczywiście można mówić o tym, jak o transferze.

“Wierzę, że to mózg tej drużyny. Najważniejszą kwestią jest to, czy on ma poważne życie, czy nie. Zawodnik nie może nic ukryć, kiedy obserwujesz go codziennie na treningach. Poważnie podchodzi do swoich obowiązków. Jedyna rzecz, która może go powstrzymać, to kontuzje. W tym momencie z jego zdrowiem jest wszystko w porządku, ale przez jego historię trzeba się najpierw upewnić, zanim powie się coś na pewno. Nasi lekarze poinformowali mnie, że nie muszę już dłużej się martwić” – powiedział Wenger

Wilshere był niedawno ważnym ogniwem w reprezentacji prowadzonej przez Roya Hodgsona. Odegrał swoją rolę w imponująco rozstrzygniętych kwalifikacjach do Euro, dlatego też liczy, że jeśli uda mu się być gotowym pod względem fizycznym, wróci do kadry na turniej. Czy 5 meczów, które zagrał w drodze do Francji, wystarczyło, by trener uważał go za niezastąpionego?

“Rozmawiałem z selekcjonerem. Wiem, co muszę zrobić, żeby pojechać na turniej i moim celem jest, żeby to osiągnąć. On wie, na co może liczyć z mojej strony, wygraliśmy wszystkie mecze, w których grałem i czułem, że Hodgson chce mnie w tym zespole” – mówił Wilshere

Czy Wilshere gwarantuje Wengerowi podania i wizję gry na takim poziomie, aby zostać główną postacią Kanonierów?

Tak. O ile piłka będzie dla niego na pierwszym miejscu…

One thought on “Fajki, kontuzje, kłopoty. Kiedy Wilshere zostawi to za sobą?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *