Na pierwszy rzut oka to nie ma prawa się udać. Do jednego z największych polskich klubów, pogrążonego w głębokim kryzysie organizacyjno-finansowym, przybywa trener z Hiszpanii z misją wykreowania sukcesu sportowego, który pozwoli odbudować dawną potęgę. Ani jako zawodnik, ani prowadząc rodzime zespoły jako szkoleniowiec nie zasmakował dotychczas futbolu na poziomie wyższym niż trzecia klasa rozgrywkowa. W Polsce nie zna go nikt, a i w ojczyźnie mało kto. Włada wprawdzie dwoma językami, ale akurat hiszpański i kataloński nie będą mu teraz specjalnie przydatne. Po oficjalnej prezentacji, przybliżeniu sylwetki nowego szkoleniowca i procesu jego zatrudnienia przez władze Wisły Kraków oraz pierwszych rozmowach z niezwykle sympatycznym bohaterem całego zamieszania większość obserwatorów zrewidowała swoje stanowisko. Powodzenie misji, którą otrzymał “Kiko” Ramírez nie jest niemożliwe, ale wciąż wydaje się bardzo mało prawdopodobne.
Na miesiąc przed zakończeniem jesiennej odsłony LOTTO Ekstraklasy krakowski klub znalazł się w bardzo trudnej sytuacji. W niezbyt przyjaznej atmosferze i przy sporym zamieszaniu z Białą Gwiazdą rozstał się Dariusz Wdowczyk. W jego miejsce zatrudniono trenerski duet Kazimierz Kmiecik – Radosław Sobolewski. Wydawało się, że to tylko stan przejściowy, a kiedy popularny “Sobol” uzyska licencję UEFA, obejmie przy Reymonta pełnoprawne rządy. Tymczasem niedługo po świętach pojawiła się zaskakująca informacja, że Wisła znalazła jednak nowego szkoleniowca.
Ktoś w Wiśle Kraków chyba przedawkował wódkę z Red Bullem. Mają duet Sobolewski-Kmiecik, a biorą jakiegoś Hiszpana z IV ligi. Paranoja.
— Przemysław Michalak (@PrzemysawMicha2) January 3, 2017
Trudno było to zrozumieć, bo wyniki uzyskiwane przez Krakowian od momentu pożegnania z Wdowczykiem były całkiem przyzwoite (5 meczów: 2 zwycięstwa, remis i 2 porażki – przyp. red.). Dodatkowo Sobolewski miał i wciąż ma w ręku potężną kartę przetargową w postaci szatni, która stoi za nim murem. Nie ma się zresztą czemu dziwić – wielu z obecnych zawodników Wisły występowało u boku wychowanka Jagiellonii, gdy ten przywdziewał jeszcze czerwoną koszulkę z numerem “7”. Jednak – jeśli wierzyć słowom samego zainteresowanego – od początku miał on pełną świadomość, że piastuje obowiązki pierwszego trenera tylko tymczasowo, aby dać klubowi czas na spokojne poszukiwania następcy Wdowczyka. Nie mówiono o tym głośno tylko dlatego, że wszystkim zależało, aby ta informacja nie dotarła do zawodników.
Jedyne, co brzmi poważnie w nowym trenerze Wisły, to jego imię – Kiko. Prezes Junco bierze na siebie olbrzymią odpowiedzialność.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) January 4, 2017
Owymi poszukiwaniami zajmował się znany dobrze przy Reymonta Manuel Junco, który przed laty zarządzał siecią skautów w krakowskim klubie, a od października 2016 roku pełni funkcję wiceprezesa ds. sportowych. Będąc świadomym, jakie kontrowersje wzbudzają decyzje podejmowane przez włodarzy Białej Gwiazdy w kwestii zmian na ławce trenerskiej, Hiszpan bardzo szczegółowo i wyczerpująco przybliżył na konferencji prasowej proces zatrudnienia Ramíreza – począwszy od zapewnień, że wcześniej nie znał go osobiście, poprzez opowieść o konsultacjach z trenerami drużyn z LaLiga odnośnie warsztatu “Kiko” i.. słabości Wisły, na kwestiach organizacyjnych skończywszy. Po trosze z myślą o przyszłości klubu, a po trosze zapewne również z dbałości o wizerunek, Radosławowi Sobolewskiemu i Kazimierzowi Kmiecikowi zaproponowano posady asystentów w sztabie nowego szkoleniowca, które obaj przyjęli. Panowie byli także obecni na oficjalnej prezentacji Ramíreza, która odbyła się 5 stycznia.
Nie wiem, czy kiedykolwiek ktoś tak szczegółowo opisał proces zatrudnienia trenera, jak Junco.
— Michał Trela (@MichalTrelaBlog) January 5, 2017
Słabe punkty Białej Gwiazdy, które mieli wytknąć koledzy Junco z Primera División to zwłaszcza słaba organizacja gry w obronie, a to właśnie ma być największym atutem zespołu prowadzonego przez “Kiko”. Jak twierdzi wiceprezes Wisły Kraków, pomimo zasięgania opinii w bardzo wielu miejscach, nie spotkał się z ani jedną negatywną oceną Ramíreza jako trenera, a chwalą go podobno nawet trenerzy, z którymi rywalizował. Według dalszych relacji Junco, Katalończyk jest niezwykle pracowity. Jak sam mówił, jego rodzina nie przyjechała do Polski tylko dlatego, aby on mógł skupić się na pracy. Choć popularna jest również teoria, iż w związku z krótkoterminowym kontraktem Ramíreza w Krakowie (umowa hiszpańskiego trenera z Wisłą ma obowiązywać do czerwca 2017 roku – przyp. red.) jego pracująca od 25 lat w jednym miejscu żona, wraz z dziećmi w wieku szkolnym, nie chciała ryzykować dwóch przeprowadzek w ciągu kilku miesięcy…
Problemy z komunikacją na linii trener – zespół ma zminimalizować Goncalo Feio – młody adept sztuki trenerskiej rodem z Hiszpanii, który żyje w Polsce już od kilku lat, a niezbędne doświadczenie zbierał między innymi w Legii Warszawa. Feio ma być jednocześnie asystentem i tłumaczem “Kiko” Ramíreza. Wizja bezproblemowego porozumiewania się na takich zasadach wydaje się dosyć optymistyczna, ale gdy dorzucimy do tego zamieszania trenera przygotowania fizycznego Jordiego Jodara, mówiącego do zawodników głównie po angielsku, uzyskujemy istny trzyjęzyczny galimatias podczas treningów.
Kiko jest chyba pierwszym trenrem, który nie twierdzi, że Wisła ma grać ofensywnie i zdominować rywala, tylko że trzeba poprawić defensywę
— Grzegorz Wojtowicz (@WojtowiczG) January 6, 2017
Wisła Ramíreza ma przede wszystkim lepiej funkcjonować w defensywie, niż czyniła to do tej pory. Krakowianie mają być bardziej zdyscyplinowani i elastyczni taktycznie, co jednak nie oznacza taryfy ulgowej w materii kondycji i siły. Podobno w tej kwestii Kiko również jest bardzo skrupulatny.
“Miałem szczęście współpracować ze wspaniałymi trenerami, jak Jordi Vinyals, Luis César czy Carlos Granero. Od Césara nauczyłem się wiele, jeśli chodzi o grę obronną. Jako zawodnik grałem wprawdzie w ataku, ale moim „konikiem” jest defensywa. Ponadto nie chciałbym, żeby mój zespół grał w sposób przewidywalny dla rywali – byśmy zawsze robili na boisku to samo. Nie ma jednej słusznej drogi prowadzącej do zwycięstwa w meczu. Są takie starcia, w których zwyciężasz, bo pięknie grasz, a są takie, które wygrywasz strategią i czyhaniem na kontrataki. To, czego nie możemy stracić jako drużyna, to nasze piłkarskie DNA, nasza tożsamość. Chciałbym, byśmy zawsze byli drużyną ciężko harującą na boisku, z pozytywną mentalnością zwycięzców. Nie chodzi mi o radykalną zmianę taktyki. Musimy pamiętać, że ta drużyna ma już za sobą połowę sezonu. Nie zamierzam zmieniać radykalnie stylu gry Wisły. Jestem z tych, którzy uważają, że system gry zależy od tego, jakich mamy piłkarzy, a nie od tego, jakiego mamy trenera. To ja się muszę dostosować do warunków, w jakich będę pracował i do piłkarzy, jakich posiadam”
Kiko Ramírez
Historia zatrudnienia Francisco Ramíreza Gonzaleza w Wiśle Kraków to żywy dowód na to, iż każdą decyzję da się sensownie uzasadnić, dopóki czas nie zweryfikuje jej jako błędnej. Bo choć w argumentacji Manuela Junco trudno było doszukać się luk – a co więcej, brzmiała ona naprawdę przekonująco – to niestety fakty pozostają bezlitosne i każą bardziej wątpić niż wierzyć w udany pobyt Katalończyka w Krakowie. Historia już nieraz pokazała, że polska i iberyjska kultura piłkarska zbyt mocno się różnią, aby w połączeniu ze sobą stworzyć twór jakkolwiek wartościowy…