Choć sezon ligowy w Premier League już się zakończył, wciąż nie milkną jego echa. Kolejne portale, a wraz z nimi rzesze dziennikarzy oraz kibiców prześcigają się w typowaniu najlepszych piłkarzy minionej kampanii czy tych, którzy najbardziej zawiedli oczekiwania. Jednocześnie na wielu stronach internetowych oraz facebookowych fanpage’ach organizowane są plebiscyty na najładniejszą bramkę minionego sezonu, najbardziej ekscytujący mecz czy najbardziej spektakularną interwencję. Warto jednak odstawić to wszystko na boczny tor i skupić się na tych, dla których miniony sezon okazał się przełomowy i może stać się początkiem bogatej w sukcesy kariery.
“Nowy” Lampard
Gdy zimą 2015 roku dołączał do Tottenhamu, nikt nie spodziewał się, że rok później będzie już gwiazdą Premier League i jednym z motorów napędowych ekipy Mauricio Pochettino. Dele Alli, bo o nim mowa, przebojem wdarł się do angielskiej ekstraklasy i z miejsca stał się jednym z najistotniejszych piłkarzy w układance argentyńskiego szkoleniowca. Dokładnie 29 minut potrzebował na strzelenie swojej pierwszej bramki w Premier League i choć początkowo łapał przede wszystkim żółte kartki, to po jednomeczowej pauzie z powodu ich nadmiaru (5 żółtych kartek zebranych w pierwszej części sezonu skutkuje zawieszeniem na jeden mecz – przyp. red.) zaczął już regularnie trafiać do bramki rywali i asystować, a rozgrywki zakończył z 10 trafieniami i 9 asystami. Olśniewająco dobry wynik, szczególnie na tle dwóch angielskich legend, do których często Alli jest porównywany, a które w swoich pierwszych pełnych sezonach w Premier League tak imponująco nie wyglądały.
Wraz z dobrymi występami w klubie musiało przyjść również pierwsze powołanie do kadry seniorskiej od Roya Hodgsona. Na debiutanckie trafienie Alliego w kadrze trzeba było czekać nieco dłużej, ale było warto.
Sezon trwał w najlepsze, a Alli z każdą kolejką imponował coraz bardziej. Brytyjscy dziennikarze nie mogli nachwalić się swojego rodaka, a niektórzy z nich zaczęli nazywać go “nowym” Frankiem Lampardem.
“Jest wielkim atutem Tottenhamu. Wykazuje się świetną osobowością, ale nie jest też całkowicie grzecznym chłopcem. Jako zawodnik dobrze wykonuje proste rzeczy. Nie komplikuje, wie, co w danym momencie jest dobre. Jeśli będzie kontynuował swój rozwój w ten sposób, który czynił to przez ostatnich 18 miesięcy, nie będzie rzeczy, których ten dzieciak nie mógłby zrobić czy osiągnąć. Z pewnością grając na tej pozycji w klubie i reprezentacji będzie w stanie strzelać mnóstwo bramek. W dłuższej perspektywie widziałbym w nim piłkarza jakim był Frank Lampard” – mówił o Allim były szkocki piłkarz i redaktor stacji beIN Andy Gray
Inteligencja to z pewnością jeden z największych atutów pomocnika Kogutów. W futbolu często o piłkarzach mówi się, że głowa nie nadąża za nogami. W przypadku Anglika zarówno boiskowa inteligencja jak i umiejętności czysto piłkarskie idą w parze. Przez wiele lat o angielskich zawodnikach krążyły stereotypowe opinie, że są na bakier z techniką. Jednak u Alliego nie może być o tym mowy.
Co warte podkreślenia, w swoim debiutanckim sezonie w barwach Tottenhamu Alli w 46 występach strzelił 10 bramek i zanotował 11 asyst. Sezon wcześniej, na zapleczu Premier League, grając na chwałę MK Dons bramek na swoim koncie miał 16, a finalnych podań 11 w 44 występach. Wniosek? Przeskok do silniejszej ligi wcale nie wpłynął negatywnie na liczby Anglika, co jest tylko potwierdzeniem jego niebywałych umiejętności. Należy również pamiętać, że Alli to wciąż 20-latek, który cały czas będzie się rozwijał. Będąc jednak pod okiem tak wartościowego fachowca jak Mauricio Pochettino, kibice Tottenhamu nie mają o co się martwić. To przecież u boku Argentyńczyka na szerokie wody, jeszcze w czasach Southampton, wypłynęli: Luke Shaw, Adam Lallana, Morgan Schneiderlin czy Nathaniel Clyne.
“Prawdopodobnie jest najlepszym młodym pomocnikiem w Anglii od czasów Paula Gascoigne’a. Ten chłopak ma wszystko – choć oczywiście jest jeszcze na wczesnym etapie” – Alex Ferguson
Tak mówił dla Sky Sports całkiem niedawno legendarny menedżer Manchesteru United, z kolei piłkarze na co dzień mierzący się z Allim wybrali go najlepszym młodym zawodnikiem sezonu.
Przed Anglikiem stoi teraz jedno, aczkolwiek bardzo trudne zadanie – potwierdzić w kolejnym sezonie, że nikt nie ma prawa nazywać go “One Man Season”, a jednocześnie osiągnąć stabilizację formy, o którą u młodych zawodników na tym etapie bardzo ciężko.
Niemiecka uniwersalność
Do Liverpoolu trafił latem 2014 roku, gdy Brendan Rodgers szastał na lewo i prawo pieniędzmi z transferu Luisa Suáreza. Do dziś tak naprawdę nie wiadomo, czy w swojej drużynie widział go ówczesny menedżer, czy może odpowiedzialni za jego transfer byli ludzie tworzący komitet transferowy. Za pewnik można brać natomiast to, że od momentu pojawienia się na Anfield Jürgena Kloppa stale się rozwija i co najważniejsze, wreszcie regularnie gra na swojej nominalnej pozycji.
“Od kiedy przybył Jürgen Klopp, zawsze gram jako pomocnik, co jest moją ulubioną pozycją. Uwielbiam tam grać. Klopp wiele ode mnie wymaga, chce żebym wspierał zespół w ataku i jednocześnie zabezpieczał go w tyłach” – Emre Can
Oczywiście, nominalnie Emre Can gra na pozycji defensywnego pomocnika, jednak podczas swojej kariery zdarzało mu się już grać zarówno na bokach obrony (m.in. w reprezentacji Niemiec) czy na środku defensywy w systemie 1-3-5-2, który przez długi czas w poprzednim sezonie preferował Brendan Rodgers. Can to ten typ piłkarza, który zagra tam, gdzie wymaga tego sytuacja, jednak, jak sam przyznaje, najlepiej czuje się grając w drugiej linii.
Trudno w tym momencie sięgnąć po statystyki z zeszłego sezonu, wszak wówczas Can był rzucany przez aktualnego menedżera Celticu po różnych pozycjach. Warto jednak przyjrzeć się temu, jak zmieniły się liczby Niemca po przyjściu Kloppa do klubu. Oczywiście są to statystyki, które Can średnio wykręcał w trakcie meczu, toteż liczba rozegranych spotkań nie jest tutaj najistotniejsza.
O ile w reprezentacji Can na razie musi cierpliwie czekać na swoją szansę w drugiej linii, o tyle w Liverpoolu stał się do tego stopnia kluczową postacią, że przed finałem Ligi Europy wszyscy w klubie ściskali kciuki, aby ostatecznie zdołał się wyleczyć i wrócić na rywalizację z Sevillą. Były gracz Bayeru Leverkusen to jeden z tych zawodników, którzy mnóstwo zyskali po przyjściu Kloppa, a z którym jak sam przyznaje świetnie się dogaduje.
Doskonałe występy Niemca zauważyli nie tylko fani The Reds czy Jürgen Klopp, który regularnie komplementuje podczas konferencji prasowych swojego rodaka, ale także przedstawiciele UEFA.
Miniony sezon pokazał fanom klubu z czerwonej części Merseyside jak wielki potencjał ma w rękach Niemiec i tylko od niego zależy, czy w pełni z niego skorzysta jednocześnie stając się z rzucanego po różnych pozycjach piłkarza klasowym DM-em. Przed Canem Mistrzostwa Europy, a następnie bardzo ważny okres przygotowawczy, który będzie swoistym wstępem do kampanii 2016/2017, podczas której na barkach Niemca spoczywać będzie olbrzymia presja za grę drugiej linii ekipy Kloppa. Jeśli jednak Can nie ugnie się pod ciężarem oczekiwań, może stać się Svenem Benderem Liverpoolu, czyli postacią bez której The Normal One nie mógłby wyobrazić sobie swojej drużyny.
“Ale że Bellerina od razu nie wzięli na EURO?!?”
W momencie ogłoszenia wstępnej 25-osobowej kadry Hiszpanii na EURO 2016 kibice Arsenalu zachodzili w głowę, jak to możliwe, że zabrakło w niej miejsca dla Hectora Bellerina – najlepszego prawego obrońcy Premier League w minionym sezonie.
Nic dziwnego, bo Bellerin zanotował kapitalny sezon i poczynił olbrzymi progres w porównaniu do tego, co prezentował jeszcze przed rokiem. Często mówi się, że współcześni skrajni obrońcy bardzo dobrze radzą sobie w ofensywie, ale zapominają o swoich podstawowych obowiązkach – bronieniu. Hiszpan akurat w tym elemencie prezentował się bardzo dobrze zarówno przed rokiem jak i w minionym sezonie.
Najważniejsze statystyki dla obrońcy w przypadku Bellerina albo poszły w górę, albo utrzymały się na bardzo podobnym poziomie, jednak elementem, w którym Hiszpan wyglądał o niebo lepiej była właśnie ofensywa. Prawy obrońca Arsenalu coraz śmielej zaczął brać udział w akcjach ofensywnych swojego zespołu stwarzając tym samym przewagę na skrzydle, a ponadto zdecydowanie efektywniej wyglądała jego współpraca z operującymi na jego stronie skrzydłowymi. To wszystko ma swoje odzwierciedlenie w statystykach Hiszpana.
Oczywiście, Bellerin zanotował 2 razy więcej minut w sezonie 2015/2016 aniżeli wcześniejszym, ale wynikało to właśnie z jego dyspozycji, bo choć w Arsenalu brakowało rywala z prawdziwego zdarzenia dla Hiszpana, to w istocie nie był on potrzebny, wszak wychowanek Barcelony grał na bardzo wysokim i zarazem równym poziomie przez cały sezon niezależnie od rozgrywek. Mathieu Debuchy, którego sprowadzono latem 2014 roku w miejsce odchodzącego do Manchesteru City Bacary’ego Sagni, albo przegrywał walkę z kontuzjami, albo z Bellerinem właśnie.
Wielu kibiców Kanonierów było wręcz oburzonych wstępnym brakiem powołania dla Bellerina, ale w obliczu konkurencji, która ma miejsce w kadrze Hiszpanii wydawało się to jednak uzasadnione. Udało mu się jednak skorzystać na urazie Daniego Carvajala i dla niego także znalazł się bilet do Francji. A zważywszy na fakt, że piłkarz Arsenalu jest młodszy zarówno od Juanfrana oraz Carvajala, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że w razie utrzymania dyspozycji z minionego sezonu stanie się on pierwszym wyborem na prawej stronie obrony w ekipie La Furia Roja już wkrótce.
Ofiara kontuzji
Nie ma żadnych wątpliwości, że gdyby nie fatalny uraz stawu skokowego, którego bramkarz Stoke City nabawił się w towarzyskim spotkaniu z Niemcami, dziś zamiast Toma Heatona przebywałby na zgrupowaniu reprezentacji Anglii i przygotowywał się do nieuchronnie nadchodzącego czempionatu we Francji. Zamiast tego Jack Butland musi skupić się na rehabilitacji i jak najszybszym powrocie na boisko treningowe. Anglik ma za sobą debiutancki sezon w Premier League i choć uraz uniemożliwił jego dokończenie, to i tak był on jednym z najlepszych golkiperów minionej kampanii.
Tak długo jak Butland był zdrowy, w klasyfikacji udanych interwencji ustępował jedynie Łukaszowi Fabiańskiemu. Co ciekawe, nawet jeśli porównamy 31 występów Butlanda z pozostałą czwórką najlepszych golkiperów minionej kampanii, to piłkarz Stoke i tak wypada bardzo korzystnie, a trzeba pamiętać, że był to dla niego pierwszy sezon na najwyższym szczeblu rozgrywek w Anglii.
“Moim zdaniem jakość jego występów jest na tyle wysoka, że w pełni zasługuje na bycie numerem “2” w reprezentacji. Wszyscy czujemy, że przed nim długa kariera zarówno w klubie jak i reprezentacji. Czasami bramkarze w młodym wieku są trochę frenetyczni, ale on pokazuje olbrzymi spokój i dojrzałość. Latem nie byliśmy pewni, czy zostanie u nas Asmir. Myślę, że gdyby tak się stało prawdopodobnie wypożyczylibyśmy Jacka, aby dalej się rozwijał, jednak gdy stało się jasne, że Asmir odchodzi, nie miałem żadnych wątpliwości, czy Jack powinien być moim numerem jeden, ponieważ jest wystarczająco dobry” – w ten sposób komplementował Butlanda jego szkoleniowiec, Mark Hughes
Niewykluczone, że gdyby Begović nie trafił do Chelsea, dzisiaj Butland wciąż czekałby na swoją szansę w Premier League. Stało się jednak odwrotnie i obecnie wszyscy na Britannia Stadium wyczekują jego powrotu do zdrowia. Niezależnie od tego, jak dobrze spisywał się w poprzednich rozgrywkach, w następnym sezonie musi udowodnić klasę i potwierdzić, że ma predyspozycje do tego, aby w przyszłości stać się pierwszym bramkarzem reprezentacji.
Rokrocznie w Premier League zachwycamy się młodymi piłkarzami, którzy z miejsca wyrastają na nowe gwiazdy ligi lub też stopniowo dochodzą do najwyższego poziomu. Niewątpliwie wyżej wymieniona czwórka jest tego najlepszym przykładem. Każdy z tych młodych zawodników nie tylko rozwinął się pod względem umiejętności stricte piłkarskich, ale także mentalnie, a miniony sezon ma stanowić tylko wstęp do wielkiej kariery. Teraz zarówno przed Allim, Butlandem, jak i Canem i Bellerinem czas na udowodnienie, że wysoka dyspozycja nie była dziełem przypadku. Kto wie, może za rok o tej porze będziemy już o nich mówić jako piłkarzach światowej klasy, którzy prowadzą swoje zespoły do wielkich sukcesów.