Po dwóch miesiącach przerwy do gry wróciła niemiecka Bundesliga. Nie musimy już rozmawiać wyłącznie o koronawirusie, odmrażaniu krajowej gospodarki czy nowym terminie wyborów prezydenckich. Znów możemy ekscytować się piłkarskimi emocjami, pięknymi bramkami, ale też kuriozalnymi błędami obrońców, nawet jeśli wciąż wyczekujemy wznowienia zmagań w PKO BP Ekstraklasie. Podczas meczów weekendowych trochę czasu zajęło przyzwyczajenie się do nowego widoku, czyli pustych trybun, rezerwowych z maseczkami na twarzach oraz pięciu zmian, których teraz można dokonać w trakcie jednego spotkania. Jakie konkluzje powinniśmy wyciągnąć po pierwszej pełnej kolejce ligowej za naszą zachodnią granicą i czego należy spodziewać się w kolejnych tygodniach?
Musimy nauczyć się funkcjonowania w nowej rzeczywistości
Pandemia koronawirusa wprowadziła ogromne zmiany w świecie futbolu. Na kilka tygodni zawieszono zmagania w prawie każdej lidze na świecie, natomiast we Francji w ogóle zakończono sezon, a ostateczne decyzje podjęto na podstawie kolejności w tabeli po ostatniej kolejce rozegranej przed pandemią. Szybko stało się jasne, że jeśli w którymś z krajów uda się wznowić rywalizację, to odbędzie się to bez udziału kibiców oraz w ścisłym reżimie sanitarnym.
Widok pustych trybun i otoczka spotkań przypominały bardziej sparing pomiędzy przeciętnymi zespołami, aniżeli walkę o czołowe miejsca w topowej lidze europejskiej. Jeszcze większą konsternację wywoływało spojrzenie na ławkę rezerwowych. Gracze, którzy nie znaleźli uznania w oczach trenera, nie przebywali blisko boiska, tak jak do tej pory, lecz na trybunach, z zachowaniem odpowiedniej odległości oraz z maseczkami na twarzach.
Social distancing, masked subs and Haaland scoring: Bundesliga offers view into football's post-pandemic future 🧐
By @TomMaston
— Goal News (@GoalNews) May 16, 2020
Ktoś mógłby zapytać o sens takich środków ostrożności, skoro ci sami zawodnicy przebywają blisko siebie w autokarze, zaś na każdym treningu toczą twardą walkę. Wydaje się, że w tym przypadku główną determinantą nie było bezpieczeństwo, lecz pragmatyzm. Działacze Deutsche Fußball Liga (DFL) nie chcieli drażnić kibiców, których wciąż wzywa się do odpowiedzialności i społecznej izolacji.
Nieodpowiedzialność dużo kosztuje
Podobnych zaleceń nie słuchało w ostatnim czasie wielu znanych piłkarzy. Głośno było przecież o wybrykach, których dopuścili się Dele Alli, Kyle Walker, Jack Grealish czy Amine Harit. Dobrego przykładu nie dał także trener Heiko Herrlich, który zamiast przebywać w odosobnieniu, tuż przed wznowieniem sezonu udał się do sklepu po pastę do zębów i krem…
Heiko Herrlich przyznał na konferencji, że wyszedł sobie z hotelu, w którym skoszarowana jest jego drużyna, bo musiał sobie kupić pastę do zębów i krem nawilżający do skóry. Przeprosił, ale nie poprowadzi drużyny w meczu z Wolfsburgiem i nie zadebiutuje jeszcze w roli trenera FCA
— Tomasz Urban (@tom_ur) May 14, 2020
Taka niefrasobliwość kosztowała 48-letniego szkoleniowca sporo, bowiem w weekend nie mógł poprowadzić swojego zespołu. Na domiar złego, jego Augsburg pechowo przegrał na własnym stadionie z Wolfsburgiem i wciąż ma niewielką przewagę nad strefą spadkową.
Skoro nawet trenerzy zaczynają stanowić dla swoich podopiecznych złe wzorce, to być może należałoby wprowadzić surowy taryfikator kar za podobne przewinienia. Pione Sisto, który w marcu opuścił Vigo i udał się bez zgody klubu do Danii, zapewne poważnie zastanowiłby się nad sensem swojej wyprawy, gdyby wiedział, że otrzyma 60 tys. € grzywny.
W marcu Pione #Sisto złamał zasady ilozacji i bez zgody klubu wyjechał do #Danii.
Teraz #Celta #Vigo nałożyła na niego 6️⃣0️⃣ tysięcy euro kary. pic.twitter.com/PylI3rXjqw
— Nasz Futbol (@NaszFutbol) May 18, 2020
Kontuzje, kontuzje, kontuzje…
Przed pierwszym gwizdkiem niemieckich sędziów wszyscy zadawali sobie pytanie, jak sytuacja z ponad 60-dniową wymuszoną przerwą wpłynie na formę piłkarzy. Nie brakowało opinii, że drastycznie wzrośnie liczba urazów z racji nie najlepszego przygotowania fizycznego. Pierwszą “ofiarą” problemów zdrowotnych swoich podopiecznych stał się Lucien Favre, który w Derbach Zagłębia Ruhry nie mógł liczyć od pierwszej minuty na Emre Cana, Marco Reusa, Axela Witsela czy Jadona Sancho, który ostatecznie zameldował się na murawie Westfalenstadion dopiero w drugiej połowie.
Nikt nie spodziewał się natomiast, że będzie aż tak źle. Już w pierwszych sześciu meczach mieliśmy do czynienia z ośmioma kontuzjami mięśniowymi! To pokazuje, że FIFA podjęła bardzo dobrą decyzję pozwalając trenerom na dokonanie dwóch dodatkowych zmian.
Reprise de la Bundesliga – 8 lésions musculaires en 6 matches ⚽️😳🤕 @JPiscione @Kinefou @jb_morin
Oito lesionados em seis jogos: eis o balanço do regresso da Bundesliga – Alemanha – Jornal Record https://t.co/eyzRl8gHif— Julien Robineau (@JulienRobineau) May 17, 2020
Lewandowski strzela, ale do pobicia rekordu jeszcze daleko
Ze względu na epidemię COVID-19 kapitan piłkarskiej reprezentacji Polski mógł spokojnie skupić się na wyleczeniu urazu, gdyż miał gwarancję, że nie ominie go żadne ligowe starcie. W pierwszej kolejce po lockdownie świeżo upieczony tata stanął na drodze Rafała Gikiewicza i pokonał go skutecznym uderzeniem z rzutu karnego.
Robert Lewandowski wrócił do strzelania 🔥@lewy_official w polsko-polskim pojedynku pokonał @gikiewicz33 ⚽
📺Transmisja trwa w CANAL+ SPORT! pic.twitter.com/HE31h2jnWf
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) May 17, 2020
Tym samym “Lewy” jeszcze mocniej wyśrubował swój fantastyczny bilans w bieżących rozgrywkach i właśnie zalicza piąty sezon z rzędu z przynajmniej 40 zdobytymi golami. Tak imponującym osiągnięciem w ostatnich latach mogli pochwalić się tylko najwięksi: Cristiano Ronaldo i Leo Messi.
Robert #Lewandowski zalicza właśnie 5⃣ sezon w rzędu, w którym zdobył przynajmniej 4⃣0⃣ we wszystkich rozgrywkach. #Bundesliga #BundesTAK #Bayern pic.twitter.com/kVxz0SmIOs
— Nasz Futbol (@NaszFutbol) May 17, 2020
Bardzo trudno będzie jednak snajperowi Bayernu chociażby wyrównać fantastyczny rekord legendarnego Gerda Müllera, który zanotował 40 trafień w jednym sezonie Bundesligi. Aby tak się stało, Robert musiałby strzelić 14 bramek w ośmiu meczach. Choć wydaje się to wykonalne dla napastnika tej klasy, to trzeba pamiętać, że Bayern zagra jeszcze na wyjeździe z Borussią Dortmund i Bayerem Leverkusen, a także podejmie Borussię Mönchengladbach na własnym obiekcie.
Piątek popada w coraz większy marazm
Takie zmartwienia chciałby mieć partner Lewandowskiego z reprezentacyjnego ataku. Po przenosinach do Berlina Krzysztof Piątek trafił do siatki rywala tylko raz – z rzutu karnego w starciu z Fortuną Düsseldorf. Mimo to, niewielu spodziewało się, że w sobotniej rywalizacji z TSG 1899 Hoffenheim usiądzie na ławce rezerwowych, bo będzie musiał uznać wyższość 35-letniego Vedada Ibiševivia. Jak się później okazało, Bruno Labbadia, czyli nowy opiekun Herthy, podjął dobrą decyzję, ponieważ doświadczony Bośniak był jednym z najlepszych graczy w jego ekipie, a za zaufanie szkoleniowca odwdzięczył się bramką.
Oglądam powtórkę Herthy i oczywiście chciałbym, żeby grał Krzysztof Piątek, ale to jednak robi wrażenie, że Labbadia przychodzi i tak potrafi przebudzić Vedada Ibisevicia. Jakby mu nagle odjął lat. #BundesTAK
— Sebastian Chabiniak (@sebchabiniak1) May 18, 2020
Il Pistolero zameldował się na murawie Prezero Areny dopiero w końcówce starcia, gdy wszystko było już rozstrzygnięte. To może zwiastować wielkie problemy Polaka w następnych tygodniach, bo pokaźna kwota, którą za niego zapłacono, już dawno przestała być polisą, która gwarantuje regularne występy od pierwszej minuty.