Nie od dziś wiadomo, że jeśli chodzi o transferowe szaleństwo, angielskie kluby nie biorą jeńców. I nie chodzi tu nawet o kwoty wykładane przez potentatów, ale przede wszystkim o ligowych średniaków. 20 mln £ wydane przez Bournemouth czy West Ham na nikim nie robią już wrażenia. Zgoła odmiennie sprawa ma się, gdy łącznie za przeszło 163 mln £ kupujesz czterech graczy defensywnych. W dodatku wcale nie tych z absolutnego topu…
Zakupy na Etihad trwają w najlepsze
Ederson (34,9 mln £), Kyle Walker (50 mln £), Danilo (26,5 mln £) i Benjamin Mendy (52 mln £) – to defensywny kwartet, o którym mowa. Oni mają pozbawić Pepa Guardiolę ciągłego bólu głowy związanego z postawą obrony Manchesteru City. W minionym sezonie Premier League The Citizens dali sobie wbić 39 bramek (czwarty wynik po Tottenhamie, Manchesterze United i Chelsea) i choć bilans strat względem kampanii 2015/16 udało się poprawić o dwa gole, to hiszpańskiego szkoleniowca wcale to nie urządza. To, że defensywa klubu z błękitnej części Manchesteru nie stanowi monolitu wiadomo nie od dziś, a do jej gruntownej przebudowy eksperci na Wyspach nawoływali jeszcze przed przybyciem Katalończyka na Etihad Stadium.
“Nowy menedżer City na pewno potrzebuje kogoś, kto będzie w stanie dorównać Kompany’emu. Ponadto musi upewnić się, czy Belg będzie w stanie grać więcej niż w ostatnim roku. Jeśli nie otrzyma takiej gwarancji, z pewnością będzie musiał wzmocnić zespół. […] Mają jednego z najlepszych bramkarzy na świecie, ale powinni zadbać o środek obrony i pomocy, dzięki czemu nie będą tracić zbyt wielu bramek. Łatwo mówić, ale wydaje mi się, że obecnie skład Manchesteru City potrzebuje trzech lub czterech nowych zawodników, którzy zadbają o defensywę”
Stuart Pearce [marzec 2016]
Latem 2016 Guardiola formacji obronnej specjalnie jednak nie wzmocnił i w swoim debiutanckim sezonie w lidze angielskiej zamierzał przede wszystkim bazować na tych, których zastał w klubie. Na Ashton New Road zawitali wprawdzie Claudio Bravo i John Stones, ale “dla równowagi” Joe Hart i Eliaquim Mangala zostali odesłani na wypożyczenia, a po wygaśnięciu kontraktu ekipę Obywateli opuścił Martin Demichelis. Były menedżer Barcelony i Bayernu jeszcze w trakcie minionego sezonu niejako przyznał się do błędu przesuwając Fernandinho z jego nominalnej pozycji na bok defensywy, mimo że w tym czasie przeważnie gotowi do gry byli nominalni boczni obrońcy. Nic więc dziwnego, że po tym, jak umowy Bacary’ego Sagni, Pablo Zabalety czy Gaëla Clichy’ego straciły ważność, klub podziękował im za dotychczasową współpracę, a następnie pożegnał. Podobny los zresztą spotkał również Aleksandara Kolarova, którego sprzedano do AS Romy. Co ciekawe kwota, jaką Manchester City przeznaczył do tej pory na wzmocnienie defensywy wciąż nie jest zamknięta, wszak Pep Guardiola rozgląda się jeszcze za nowym środkowym obrońcą.
#WednesdayWisdom pic.twitter.com/hQql1tPirm
— Manchester City (@ManCity) July 26, 2017
Jakość słono kosztuje
O tym, że za piłkarzy najwyższej jakości w dzisiejszych czasach płacić trzeba, i to sporo, wie chyba każdy mniej klub bardziej zorientowany fan futbolu. Inna sprawa, że obecnie nawet za średniej klasy zawodników żąda się olbrzymich kwot, chwilami absurdalnie wysokich. Angielskim klubom, które z każdym rokiem jedynie powiększają swoje transferowe budżety, wydaje się to kompletnie nie przeszkadzać. Z Niemiec czy Hiszpanii regularnie napływają głosy, że ekipy z Premier League psują rynek. Odpowiedź przychodzi błyskawicznie: skoro mamy pieniądze, to dlaczego ich nie inwestować? Czy w każdym przypadku są to jednak inwestycje przemyślane? To temat na inny artykuł…
Pep Guardiola has now spent £171m on defenders since joining the club last summer.
That's only including initial fees. 😳 pic.twitter.com/PQho2tDMLD
— Squawka Football (@Squawka) July 24, 2017
W Manchesterze nad płaceniem horrendalnie wysokich tygodniówek i kwot transferowych przeszli do porządku dziennego. Potwierdza to nie tylko trwające okienko, ale i to poprzednie. Rzecz w tym, że nie zawsze grube miliony były gwarancją jakości, której potrzebował klub z Etihad Stadium. I najlepszym tego dowodem są właśnie transfery do linii obrony – Eliaqium Mangala, Nicolas Otamendi, John Stones. Ten pierwszy za chwilę prawdopodobnie wyleci z gniazda Guardioli, a pozostali dwaj z pewnością w swoich debiutanckich sezonach w barwach The Citizens nie prezentowali się tak, jak tego od nich oczekiwano. To sprawia, że wśród obserwatorów ligi angielskiej mało kto jest w pełni przekonany co do słuszności wydawania tak pokaźnych sum na ludzi, którzy nie odpowiadają za strzelanie czy wypracowywanie bramek, a jedynie bronienie zespołu przed ich utratą. Z drugiej strony stare piłkarskie porzekadło mówi, że drużynę buduje się od tyłu, a żeby pozyskać odpowiednich wykonawców, trzeba płacić…

Czy Kyle Walker jest wart 50 mln £? Z pewnością nie – podobnie jak Neymar 222 mln €, a Nathan Ake 22. Ale czy Anglik może zapewnić Manchesterowi City spokój na prawej stronie defensywy przez lata? Jak najbardziej. 27-latek już teraz znajduje się w ścisłej czołówce zawodników Premier League na swojej pozycji, a przecież najlepsze lata gry potencjalnie wciąż przed nim. Wiele można powiedzieć i napisać o Guardioli, ale z pewnością nie to, że jest hamulcowym dla rozwoju swoich podopiecznych. Philipp Lahm najlepiej temu dowodzi, bowiem jako zawodnik 30-letni wskoczył na poziom wcześniej dla siebie nieosiągalny- w dużej mierze właśnie dzięki katalońskiemu wizjonerowi. Podobnie ma być z Benjaminem Mendym, który, tak jak Walker, wybitnie dobrym sezonem zapracował sobie na transfer do City. Warto jednak nadmienić, że tak Francuz, jak i Anglik w kampanii 2015/16 w swoich klubach wcale nie błyszczeli.

Danilo, którego Real Madryt sprowadzał z FC Porto za przeszło 30 mln €, na Estadio Santiago Bernabéu występował głównie jako prawy obrońca. Co ciekawe, angielska prasa spekuluje, że oprócz roli zmiennika Walkera, w Manchesterze City Brazylijczyk będzie także pełnił rolę defensywnego pomocnika. Jak będzie w rzeczywistości, pokażą pierwsze mecze Obywateli o stawkę. Transfer 26-latka jest jednak tym, który zaskoczył ekspertów najbardziej, m.in. dlatego, że jego ostatni sezon w barwach Królewskich nie był, delikatnie mówiąc, spektakularny…
Jestem ostatnim do podważania Pepa. Ale zbyt wiele razy widziałem Danillo, by zrozumieć ten transfer za tą cenę.
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) July 25, 2017
Skoro jednak Guardiola zdecydował się pozyskać Danilo, to znaczy, że coś w tym zawodniku widzi. Wielu twierdzi, że to nie umiejętności, a głowa uniemożliwiły Brazylijczykowi rozwinięcie skrzydeł w stolicy Hiszpanii. Niewykluczone, że istotnie tak było, a kibice Los Blancos jeszcze zatęsknią za byłym graczem Santosu.
Ederson to z kolei największa zagadka z wyżej wymienionego kwartetu. Zawodnik, którego większość kibiców widziała w akcji tylko w meczach Champions League. Bilans byłego golkipera Benfiki w tych elitarnych rozgrywkach to jednak 10 wpuszczonych bramek w siedmiu meczach (3 czyste konta). Skoro tak, to po raz kolejny wypada zajrzeć głębiej w statystyki, a te dla wychowanka FC São Paulo są bardzo korzystne. Przynajmniej na tle rywali z portugalskiego poletka…
Taryfy ulgowej nie będzie
Czy Ederson, Mendy, Walker i Danilo rzeczywiście rozwiążą problemy Guardioli? Czas pokaże, tym niemniej trudno przypuszczać, by okazali się gorsi od swoich poprzedników. Każdy z tej czwórki ma przed sobą najlepsze lata kariery i przede wszystkim sporo pole do rozwoju. Manchester City kupuje zatem graczy, którzy może i nie są na swoich pozycjach jednymi z najlepszych na świecie, ale z pewnością ich potencjał w połączeniu z tytaniczną pracą pod nadzorem Hiszpana może sprawić, że takowymi się staną. Pablo Zabaleta, Bacary Sagna, Aleksandra Kolarov czy Gaël Clichy nie należeli do zawodników, w których wciąż drzemie niewykorzystana rezerwa. Nie brakowało nawet głosów, że czas, aby ich pożegnać, nadszedł zdecydowanie wcześniej. Teraz Guardiola ma tych, których chciał. Nie pozostaje więc nic innego, jak wyczekiwać wymiernych efektów jego pracy.
“Sezon jest długi. Oczywiście, chcielibyśmy mieć piłkarzy tak szybko, jak to możliwe. Mamy przed sobą jedenaście miesięcy gry, dlatego tak ważne jest, aby nowi zawodnicy przybyli do nas najszybciej, jak to możliwe. Jeśli nie, będziemy musieli poszukać innych rozwiązań. Wiemy, jak skomplikowane dla wszystkich klubów jest okienko transferowe. Zamierzamy znaleźć najlepsze rozwiązania dla nas, które pomogą w rozwoju. Zarówno Ederson, jak i Kyle mają za sobą niesamowite występy, więc ci chłopcy z pewnością nam pomogą”
Pep Guardiola
Najbliższy sezon będzie dla Guardioli swoistą weryfikacją. O ile miniony rok można uznać za okres adaptacji, a Hiszpana usprawiedliwiać nieznajomością realiów Premier League, o tyle w nadchodzącej kampanii taryfy ulgowej już nie będzie. Były menedżer Blaugrany już wydał olbrzymie pieniądze na wzmocnienia, a przecież do końca okienka pozostał jeszcze niespełna miesiąc. Tymczasem na Etihad wciąż rozglądają się za środkowym obrońcą, a niewykluczone, że klub sprowadzi również dwóch zawodników ofensywnych. Te elementy, a także dotychczasowe osiągnięcia oraz renoma Guardioli sprawiają, że w maju przyszłego roku nadejdzie czas surowej oceny. Wielki wpływ na nią będzie miało to, jak Manchester City sprawdzi się na krajowym podwórku i w Champions League, ale też czy wzbogaci klubową gablotę, a jeśli tak, to o jakie trofeum. Atakiem wygrywa się bitwy, a defensywą wojny. Jeśli zatem The Citizens mają owe wojny zwyciężać, Ederson, Walker, Mendy i Danilo nie mogą okazać się kolejnymi transferowymi niewypałami. W przeciwnym razie mariaż hiszpańskiego szkoleniowca z angielskim potentatem finansowanym przez szejków z Bliskiego Wschodu może zostać brutalnie zakończony.