philippe-coutinho-liverpool_17g9setv2efsw1bpckel0a584y

Tego lata Anglia, jak co roku, była epicentrum transferowego szaleństwa. Tym razem nowych pracodawców znalazło na Wyspach ponad 200 zawodników, a kluby Premier League wydały na wzmocnienia niewyobrażalną sumę ponad 1,4 mld £. Wydaje się jednak, że przeprowadzone transfery przyćmiły nieco w mediach te przeprowadzki, które finalnie nie doszły do skutku. Deadline day, czyli ostatni dzień, w którym można było kupować i sprzedawać piłkarzy, stanowił ostatnią szansę dla wielu zawodników na przejście do wymarzonego klubu, a kilka gwiazd spędziło go nerwowo wiercąc się w fotelach i licząc na przełom w sprawie swoich przenosin. Zaskakująco dużo takich historii nie zakończyło się happy endem. Czy istnieje zatem sposób, by w przyszłości uniknąć podobnych sytuacji?

0:0 w Liverpoolu

Kibice The Reds do późnych godzin wieczornych odświeżali strony serwisów informacyjnych w poszukiwaniu wieści na temat dwóch transferów, o których w mediach mówiło się przez minione tygodnie non stop. Ostatecznie jednak ani Virgil van Dijk, który właściwie od początku okienka znajdował się na celowniku Liverpoolu, nie trafił na Anfield Road, ani z zespołu nie odszedł kuszony przez Barcelonę Philippe Coutinho. W przypadku obu tych zawodników w grę wchodziły gigantyczne pieniądze – za holenderskiego stopera działacze LFC oferowali Świętym 70 mln £, natomiast według katalońskiego „Sportu” Blaugrana była skłonna zapłacić za brazylijskiego rozgrywającego aż 150 mln €. Sęk w tym, że decydenci z St Mary’s Stadium za nic w świecie nie chcieli puścić swojego najlepszego obrońcy, a Liverpoolczycy wycenili gwiazdora z Rio de Janeiro tak drogo, że nawet zasilone astronomiczną sumą za transfer Neymara konto Barcelony okazało się zbyt szczupłe. Fiasko negocjacji dosyć mętnie tłumaczył Albert Soler.

„W piątek, po tygodniach rozmów i naszych ofert, Liverpool postanowił wycenić zawodnika, którego chcieliśmy kupić. Cena wynosiła 200 milionów euro, więc zdecydowaliśmy się tyle nie płacić. Taki jest teraz rynek. Klub i zarząd nie będą się w to angażować. To, co działo się tego lata, doprowadziło do nowego modelu piłki nożnej, do którego nie jesteśmy przyzwyczajeni”

Dyrektor FC Barcelony Albert Soler o niedoszłym transferze Coutinho

Zarówno popularny “Cou”, jak i VVD od początku sezonu nie byli włączani nawet do meczowych osiemnastek swoich zespołów. O ile reprezentant Oranje raczej nie ma równorzędnych rywali do miejsca w składzie Southampton (przepraszamy Jana Bednarka), w związku z czym powinien szybko powrócić do wyjściowej jedenastki Świętych, o tyle Brazylijczyk może znacznie częściej przesiadywać na ławce rezerwowych. Ofensywne trio Liverpoolu (Mané – Firmino – Salah) funkcjonuje bowiem perfekcyjnie, czego dowodem aż 7 bramek zdobytych przez afrykańsko-latynoski tercet w trzech meczach nowej kampanii Premier League. Można również przypuszczać, że Jürgen Klopp będzie chciał nauczyć moresu niesfornego Coutinho, który ponoć obijał się na treningach, by wymusić transfer do Barcelony.


Także suche liczby wskazują na to, że van Dijk jest ważniejszy dla Southampton FC niż Coutinho dla Liverpoolu. Z Holendrem w składzie Święci zgarniali średnio na mecz o 0,3 punktu więcej i strzelali o 0,3 bramki więcej niż w spotkaniach bez niego. „Mały Czarodziej” natomiast statystycznie… szkodził The Reds! W pojedynkach, w których wychowanka CR Vasco da Gama brakowało, Liverpool zdobywał o 0,1 punktu i o 0,3 gola na mecz więcej niż wtedy, gdy Brazylijczyk przebywał na murawie.

Staty bez Coutinho i Van Dijka

Spokojne gwiazdy, Costa i „Grosik” uziemieni

Trudno jednak przewidywać, aby letnie negocjacje i często nieprofesjonalne zachowanie znacząco wpłynęły na pozycję w klubach Premier League większości gwiazd, które liczyły na transfer. Alexis Sánchez z pewnością nadal pozostanie wiodącym piłkarzem Arsenalu, mimo że w mało wyrafinowany sposób naciskał na transfer do Manchesteru City prowadzonego przez jego byłego trenera Pepa Guardiolę. Chilijczyk raczej może być spokojny o swoją przyszłość na The Emirates skoro broni go nawet sam szkoleniowiec Kanonierów.

„Nie mam wątpliwości, że Alexis zaliczy dobry sezon i będzie zaangażowany w stu procentach. Bardzo trudno jest mi jednak mówić o tym, co wydarzyło się w ostatnich dniach. Chcę tylko, aby skupił się na swojej karierze, trwającym sezonie i na grze w Arsenalu”

Arsène Wenger o przyszłości Alexisa Sáncheza

O swój los w Evertonie drżeć nie powinien również Ross Barkley, którego transfer do Chelsea był najbliżej finalizacji. Wydaje się zatem, że z powodu pozostania na Goodison Park nadziei angielskiego futbolu najbardziej zaniepokojeni powinni być… sami The Toffees, gdyż niedawno zakończone okienko było prawdopodobnie ostatnią okazją, by uzyskać za 23-letniego pomocnika przyzwoite pieniądze. Za rok kontrakt młodego liverpoolczyka dobiega bowiem końca, a sam zainteresowany raczej nie kwapi się do pozostania w mieście Betalesów. Zdaniem brytyjskich mediów Barkley najbardziej chciałby dołączyć do lokalnego rywala The Blues – Tottenhamu.


Zdecydowanie największym przegranym letniego okresu transferowego na Wyspach jest Diego Costa, który mimo własnej woli i wbrew deklaracjom Antonio Contego pozostał piłkarzem Chelsea. Hiszpan z brazylijskim paszportem nie opuścił Stamford Bridge, gdyż Atlético Madryt nie było w stanie sprostać wymaganiom finansowym mistrza Anglii. Wobec wysokiej formy Álvaro Moraty i wyraźnej niechęci włoskiego menedżera, krnąbrnemu napastnikowi pozostał jedynie powrót do treningów z drużyną The Blues i nadzieja, że w styczniu uda się wreszcie wyrwać z londyńskiej celi…


Deadline day miał również swojego polskiego bohatera. Jak niemal co pół roku, na zmianę barw klubowych do końca liczył Kamil Grosicki występujący w zdegradowanym niedawno do Championship Hull City. Usługami skrzydłowego ze Szczecina zainteresowane były ponoć Newcastle United i Watford FC, ale ostatecznie powrót do angielskiej elity „Turbo Grosika” został odroczony co najmniej do stycznia. Płonne nadzieje kadrowicza Adama Nawałki jeszcze przed północą rozwiał jego klubowy kolega David Mayler…





W poszukiwaniu antidotum na transferowe szaleństwo

Podobne sytuacje do opisanych powyżej zdarzają się rokrocznie. Jak donosi „The Telegraph”, władze Premier League zamierzają we wrześniu poddać pod głosowanie nowy kształt ram czasowych letniego okienka transferowego. Nowatorski projekt zakłada, że nowych zawodników można byłoby pozyskiwać maksymalnie do 7 dni przed rozpoczęciem rozgrywek, a nie, tak jak obecnie, do 31 sierpnia, a więc już kilka tygodni po starcie ligi. Aby ta propozycja została jednak zatwierdzona, za zmianami musi opowiedzieć się 2/3 klubów angielskiej ekstraklasy. Według zakulisowych informacji większość stawki jest skłonna zagłosować za nowym modelem, a do największych przeciwników reformy mają należeć Manchester United oraz… Watford.


Co w praktyce oznaczałoby tak drastyczne skrócenie okienka transferowego dla angielskich klubów? Z pewnością spadłaby ich konkurencyjność na rynku, a możliwość manewru w przypadku odejścia któregoś z piłkarzy w sierpniu zostałaby zredukowana do zera. Krótszy termin realizacji transakcji mógłby jednak pomóc brytyjskim włodarzom w prowadzeniu racjonalnej, a nie opartej na transferowej histerii i „wyścigu zbrojeń” polityki. Z drugiej strony nie ma przecież żadnej gwarancji, że deadline day nie przeniósłby się na lipiec…

Jedno nie ulega wątpliwości – w parze ze skróconym okresem sprowadzania nowych graczy z pewnością poszłoby „zagęszczenie” fabuły sag transferowych, a ich liczba prawdopodobnie by spadła. Władze Premier League twierdzą, że nowy pomysł mógłby zostać wcielony w życie już po zakończeniu bieżącego sezonu, jednak eksperci w dziedzinie prawa powątpiewają, by tak znacząca zmiana mogła być wdrożona w przeciągu zaledwie kilkunastu miesięcy. Na dziś wydaje się, że nabierającej rozpędu „śnieżnej kuli” transferów na Wyspach nie zatrzyma już nikt i nic…


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *