DdWDmg5XUAIM-nO

14 lat – tyle czasu czekano we Francji na udział jednego z przedstawicieli tamtejszego futbolu w finale europejskich rozgrywek. Nic dziwnego, że na środowy pojedynek oczekiwano nad Rodanem z niezwykłą niecierpliwością, ale także dużym optymizmem. Marzenia o triumfie i zapewnieniu sobie udziału w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów marsylczycy musieli jednak odłożyć na przyszłość już po upływie dwóch kwadransów, gdy na listę strzelców wpisał się najlepszy snajper Atlético, a na domiar złego urazu nabawił się rozgrywający Les Phocéens, Dimitri Payet. Choć podopieczni Rudiego Garcii zwłaszcza w pierwszym fragmencie rywalizacji zaprezentowali się całkiem udanie, to tego wieczoru musieli z boku oglądać show swojego rodaka występującego po przeciwnej stronie barykady. Rodaka, który prawdopodobnie w najlepszy możliwy sposób pożegnał się ze swoim aktualnym pracodawcą.

Środek maja to czas, gdy finiszują najlepsze ligi na Starym Kontynencie. W ubiegłym tygodniu zmagania zakończyły Premier League i Bundesliga, a w najbliższych dniach poznamy ostateczne rozstrzygnięcia w Serie A, LaLiga oraz Ligue1. To także okres, gdy rozwiane zostają wątpliwości w europejskich pucharach. Z tego względu w środowy wieczór oczy piłkarskiego świata skierowane zostały na Parc Olympique Lyonnais, gdzie rozgrywano najważniejszy mecz tegorocznej edycji Ligi Europy.


Starcie w “finale pocieszenia” miało dla obu ekip zupełnie inny ciężar gatunkowy. Dla piłkarzy Diego Simeone rozgrywki Europa League jeszcze kilka miesięcy temu nie przejawiały żadnej wartości i do obrazowania swoich odczuć używano w Madrycie dość mocnych porównań, z defekacją w tle. Jednakże w kolejnych tygodniach Los Colchoneros udowadniali, że traktują czwartkowe zmagania niezwykle poważnie i bez większego trudu zameldowali się w decydującej batalii. Nie wszyscy jednak widzieli w niej wyłącznie przykry obowiązek. Dla Fernando Torresa, żegnającego się ze stołecznym klubem, była to okazja do pierwszego, poważnego sukcesu z zespołem, którego jest przecież wychowankiem.


O odpowiedni poziom motywacji u swoich podopiecznych nie musiał się z pewnością obawiać Rudi Garcia. Dla całego francuskiego futbolu było to wielkie święto, nie tylko z racji rozgrywania finałowego pojedynku w stolicy Rodanu. W ojczyźnie Napoleona Bonaparte czekano bowiem aż 14 lat, aby któryś z przedstawicieli Ligue 1 zameldował się w decydującej batalii europejskich pucharów. Nie dokonała jednak tego skonstruowana za gigantyczne pieniądze ekipa Paris Saint-Germain, czy niesione fantazją talentów AS Monaco, a odradzający się dziewięciokrotny mistrz Francji, zbudowany naprawdę niewielkimi nakładami finansowymi. Warto zauważyć, że kluczowi piłkarze OM: Florian Thauvin, Dimitri Payet, Morgan Sanson, czy Lucas Ocampos kosztowali razem niecałe 60 mln €, czyli mniej niż Liverpool zapłacił latem za samego Virgila van Dijka…

Les Phocéens nie przystępowali zresztą do środowego pojedynku bez nadziei na pomyślne zakończenie. Dwie największe gwiazdy marsylczyków rozgrywały bowiem znakomity sezon: Thauvin zaliczył 22 bramki i 11 asyst w L1, zaś jedno z największych odkryć EURO 2016 mogło się pochwalić imponującą liczbą wykreowanych sytuacji.


Dość powiedzieć, że 37-krotny reprezentant Les Bleus potrzebował w tym meczu zaledwie trzech minut, aby po raz pierwszy stworzyć swoim partnerom wymarzoną okazję do wyjścia na prowadzenie. Nie wykorzystał jej jednak Valère Germain, wkładając w swój strzał zbyt wiele siły, a za mało precyzji. O ile kibice ze Stade Vélodrome nie mogli się obawiać o ofensywę, to monolitem nie była z całą pewnością defensywa OM, która w tym sezonie skapitulowała więcej razy niż Amiens, Stade Rennais, FC Nantes czy Montpellier. Pierwsza bramka dla Rojiblancos, autorstwa silnie łączonego z Barceloną Antoine’a Griezmanna, padła po tym, jak bezmyślną stratę zaliczył André-Frank Zambo Anguissa.


Nie był to zresztą pierwszy cios, który spadł na przedstawiciela francuskiej ekstraklasy jeszcze przed upływem pół godziny rywalizacji. Urazu nabawił się bowiem Payet, a z zdaniem jego zastąpienia musiał się zmierzyć wychowanek Les Olympiens, Maxime Lopez. Dla 20-latka było to szczęśliwe zrządzenie losu i dodatkowa możliwość zademonstrowania swoich umiejętności – o tyle ważne, że zdaniem hiszpańskich mediów od jakiegoś czasu zajmuje wysoką pozycję na liście życzeń trenera Realu Madryt, Zinédine’a Zidane’a.

Marsylczycy nie grali w pierwszej połowie źle, ale zapłacili niezwykle wysoką cenę na zupełnie niepotrzebny i nieprzystający na takim poziomie błąd. Ponadto sami nie byli w stanie zamienić idealnej sytuacji na gola, a rywalowi wystarczył zaledwie jeden celny strzał, aby doprowadzić licznie zgromadzonych kibiców w stan euforii.

W przerwie trener Garcia zapewne wiele czasu poświęcił na podniesienie morale swoich podopiecznych. Zanim jednak można było zaobserwować jakikolwiek efekt rozmowy motywacyjnej, Griezmann zadał drugi cios. Francuski atakujący w znakomitym stylu wykorzystał idealne podanie Koke i przy rozpaczliwej, lecz spóźnionej interwencji Amaviego zmusił Mandandę do drugiej w tym meczu kapitulacji. Dla byłej gwiazdy Realu Sociedad była to pewnego rodzaju odmiana, wszak do tej pory w zupełnie innym nastoju przeżywał finały różnego rodzaju rozgrywek.


Ekipa Diego Simeone, tymczasowo z racji zawieszenia Argentyńczyka dowodzona przez Germána Burgosa, rozegrała typowy dla siebie mecz. Spokojnie wyczekała aż rywal dość nonszalancko wykorzysta swój magazynek, a następnie z wyjątkową precyzją zadała trzy nokautujące ciosy, po których także silniejsi oponenci mogliby się już nie podnieść.


Dla Olympique’u Marsylia był to natomiast pojedynek wypełniony pasmem nieszczęść: błyskawiczne pudło podstawowego napastnika, bezmyślna strata zakończona stratą bramki, kontuzja największej gwiazdy, bramka dla rywala tuż po stracie drugiej połowy, słupek Mitroglu – całkiem sporo jak na 90 minut rywalizacji. Dodatkowo zupełnie zawiedli Ci, od których fani Les Phocéens oczekiwali najwięcej: Sanson, Germain, a przede wszystkim Thauvin.


Przed obiema ekipami pozostały jeszcze ważne misje do wykonania. Marsylia cały czas walczy o udział w kolejnej edycji UEFA Champions League i miejsce na podium Ligue 1, zaś Los Colchoneros zaciekle bronią się przed atakami Realu w boju o wicemistrzostwo Hiszpanii. Najtrudniejszym zadaniem będzie jednak dla nich znalezienie ewentualnego następcy dla Griezmanna, gdyż taką stratę może nie wypełnić nawet 100 mln €…


UEFA Europa League Final 2017/18

Olympique de Marseille 0:3 Club Atlético de Madrid

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *