Dybala, Florenzi, Berrardi, Verdi, wreszcie nasz Arkadiusz Milik – co łączy tych piłkarzy poza występami w Serie A? Urazy mięśniowe. W zeszłym tygodniu ten temat znalazł się nawet na okładce prestiżowego “Corriere dello Sport”. Liczba kontuzji w obecnym sezonie ligi włoskiej z pewnością daje do myślenia.

Za nami dopiero dwanaście kolejek, a już odnotowano aż 224 urazy, przez które 193 piłkarzy może łącznie opuścić aż 684 mecze! Sezon rozgrywa się więc nie tylko na stadionach, ale również w gabinetach lekarskich. Najbardziej narażeni na kontuzje są najlepsi gracze. Rozgrywki 2015/16 były dla nich wydłużone o turniej finałowy Mistrzostw Europy, a obecnie są zmuszeni do gry co trzy dni w rytmie: liga, puchary, liga, reprezentacja, liga. Dla każdego piłkarza nie ma oczywiście niczego lepszego niż mecz, najlepiej dzień po dniu – przecież futboliści w przeważającej większości kochają swój zawód – ale obciążenia, jakim są obecnie poddawani, przy braku czasu na odpoczynek czy trening w tygodniu, skutkują urazami. Od sierpnia największe problemy ma pod tym względem Juventus, w kadrze którego odnotowano aż siedemnaście kontuzji, w tym takich graczy jak Asamoah, Barzagli, Benatia, Dybala czy Chiellini (dwukrotnie!). Cała czwórka borykała bądź wciąż boryka się z problemami mięśniowymi stanowiącymi w ekipie mistrza Włoch aż 35% wszystkich urazów.


Zaraz za Starą Damą plasują się Roma i Atalanta, których zawodnicy odnieśli po szesnaście kontuzji, a z jedną mniej mieli do czynienia w Sassuolo oraz Pescarze. Na drugim biegunie znajdują się Genoa i Crotone – tam leczyło się po czterech graczy, ale w obu klubach 3/4 urazów to ponownie problemy z mięśniami.

Co warte podkreślenia, Giorgio Chiellini, który dwukrotnie musiał udać się do gabinetu lekarskiego, nie jest pod tym względem jedynym „recydywistą” – takich jak on znajdziemy jeszcze trzydziestu! Nie może więc dziwić gigantyczna liczba spotkań, jakie wszyscy kontuzjowani mogą potencjalnie przegapić (przypominamy: 684!). Nie bez przyczyny tak mocno akcentowane są właśnie urazy mięśniowe. Tego typu kontuzji w Serie A jest aż 55,8%! Dwunastu piłkarzy zmaga albo zmagało się z więzadłami krzyżowymi – Rüdiger i Marchisio jeszcze od poprzedniego sezonu, Mario Rui zerwał je podczas przygotowań do rozgrywek, a Montolivo i Milik kontuzji doznali w trakcie spotkań swoich reprezentacji narodowych w eliminacjach do Mistrzostw Świata 2018. Do tego dochodzi aż dwadzieścia przypadków skręceń, które obyły się bez interwencji chirurgicznej.

cuvcazfuiaaq6mu-752x440

Doktor Bernardino Petrucci (były lekarz Lazio i współpracownik Claudio Ranieriego w Chelsea, Valencii i Monaco – przyp. red.) przekonuje, że taka mnogość urazów to statystycznie… nic nowego. Zwraca jednak uwagę na to, co wszyscy: ogromną liczbę meczów, słaby stan boisk, zwłaszcza jesienią, kiedy murawa jest nasiąknięta od deszczu, brak czasu na dobry trening i wypoczynek. Dlatego, jak twierdzi, tym bardziej należy kłaść nacisk na odpowiednie przygotowanie kontuzjowanego zawodnika do gry – lepiej wrócić o tydzień za późno niż jeden dzień za wcześnie. Petrucci przypomina też, że we Francji, i w mniejszym stopniu Anglii, gdzie takie rozwiązania dopiero są wdrażane, spółka zarządzająca ligą prowadzi dokumentację urazów każdego piłkarza zawierającą dokładny opis dolegliwości oraz czas, jaki zawodnik potrzebował do powrotu na boisko. Według włoskiego specjalisty takie rozwiązanie powinno być wprowadzone również na Półwyspie Apenińskim.

Na inne aspekty zwraca natomiast uwagę Vincenzo Pincolini, trener od przygotowania fizycznego z wieloletnim doświadczeniem wyniesionym jeszcze z pracy w Milanie Arrigo Sacchiego, a następnie Interze, Parmie, Romie czy reprezentacji Włoch. Według obecnego członka sztabu Squadra Azzurra U-19 głównym problemem jest odpowiednie przygotowanie młodych piłkarzy do zawodu. Inaczej pracuje się z graczami pomiędzy szesnastym a osiemnastym rokiem życia, a inaczej z wchodzącymi do piłki seniorskiej. Poza tym zbyt często, jego zdaniem, zmienia się w klubach specjalistów od przygotowania fizycznego. Niemalże każda roszada na stanowisku pierwszego trenera niesie za sobą także spore rotacje w sztabie szkoleniowym.

Najlepszym przykładem jest Inter Mediolan, który wraz ze Stefano Piolim zyska nie tylko trzeciego szkoleniowca, ale także po raz trzeci wprowadza nową osobę odpowiedzialną za przygotowanie kondycyjne. Idealnym rozwiązaniem byłby jeden człowiek w klubie odpowiedzialny za tę działkę pracy z zespołem, bez względu, kto w danym momencie będzie jego przełożonym. Taki specjalista świetnie znałby zawodników, ich możliwości, a przede wszystkim historię mikrourazów, które pozwalają zagrać kilka bądź kilkanaście meczów na blokadzie, ale które przy zwiększonych obciążeniach mogą się pogłębić i spowodować długotrwałą kontuzję. Pincolini zwraca jeszcze uwagę na letnie przygotowania, a raczej… ich brak. Zawodnicy, zamiast sumiennie pracować nad formą, latają po świecie w ramach tournée. Z tym jednak trudno będzie walczyć, bowiem tak spędzona przerwa między sezonami jest dla największych klubów kolejnym sposobem na zarobek dużych pieniędzy.

Bardzo ciekawy głos do dyskusji na łamach “Corriere dello Sport” wprowadza Giuseppe Iachini, zwolniony z Udinese już po siedmiu kolejkach tegorocznego campionato. Przez ten czas 52-letni szkoleniowiec nie mógł korzystać z optymalnego zestawienia swojego zespołu, ponieważ aż pięciu jego podopiecznych zmagało się w różnych okresach z kontuzjami. Co było tego powodem? Ponownie niedobór treningów i nadmiar gier.

Zawodnik, który musi dojść do siebie po kontuzji, powinien poza rehabilitacją pracować też nad radzeniem sobie ze stresem. Brak gier to brak premii, a jeżeli wraca się do sportu po naprawdę ciężkim urazie, trzeba stawić czoła strachowi przed kolejnym bądź przed odnowieniem się dopiero co zaleczonego. Niewłaściwe podejście mentalne do kuracji na pewno nie przyśpieszy powrotu piłkarza do zdrowia. A jeżeli trener przez dłuższy czas musi radzić sobie bez większej liczby ważnych ogniw, zespół zaczyna notować coraz gorsze wyniki, za które posadą płaci najczęściej szkoleniowiec. Brzmi to jak błędne koło, ale przecież nie tylko Iachini jest ofiarą braku rezultatów wynikających z uszczuplonej kadry. Żeby nie być gołosłownym, weźmy na tapet obrońcę Silvana Widmera. Z nim w składzie Zebry zanotowały 4 zwycięstwa, dwa remisy i jedną porażkę, bez niego – remis i 4 porażki, w trakcie których zmieniono trenera. Z kolei gdy na boisku przebywał napastnik Cyril Théréau, bilans Friulanich wynosił 3-3-3, ale kiedy pauzował z powodu kontuzji, przydarzyła się sromotna porażka z Lazio 0:3, przesądzająca o losie Iachiniego. Jednak trzeba przyznać, że Francuz zaczął strzelać dopiero pod wodzą Delneriego (dwa pierwsze mecze to pauza za czerwoną kartkę z poprzedniego sezonu – przyp. red.). Zwolnienia trenerów nie są oczywiście spowodowane wyłącznie leczeniem się piłkarzy, niemniej warto zwracać uwagę na ten aspekt przy ocenie każdego szkoleniowca.

A jak wygląda sytuacja w innych ligach? Czy tylko w Italii gra w piłkę zbiera tak wielkie żniwo? Dość powiedzieć, że w tym momencie nie mogą grać między innymi: Andrés Iniesta z Barcelony oraz Eric Bailly z Manchesteru United i raczej w tym roku już ich na murawie nie zobaczymy, podobnie zresztą jak Niemców: Toniego Kroosa (Real Madryt) i Pera Mertesackera (Arsenal FC). Arsène Wenger nie będzie mógł w najbliższym czasie wystawić do gry również Ramseya i Wellbecka, a Carlo Ancelotti Ribéry’ego i Douglasa Costy. A to tylko najgłośniejsze nazwiska…


Czy istnieje zatem idealny sposób na zmniejszenie liczby urazów? Głosy mówiące o poświęceniu na treningi czasu przeznaczanego na różnego rodzaju podróże po świecie raczej nie przebiją się przez szelest banknotów. Rachunek ekonomiczny jest prosty: piłkarze muszą grać, bo na ich występach kluby zarabiają pieniądze. Zawodnik musi być przede wszystkim profesjonalistą w każdym calu i swoimi codziennymi nawykami zmniejszać ryzyko potencjalnego urazu (vide Rober Lewandowski czy Cristiano Ronaldo), gdyż na jego miejsce czeka już wielu chętnych. A będzie ich z pewnością przybywać, bo przy takim natężeniu spotkań w sezonie jak obecnie (najlepsi grają ich nawet ponad 60 – przyp. red.), każdy klub będzie chciał zapewnić sobie szeroką i wyrównaną kadrę. Tylko w taki sposób można aktualnie odpowiadać na wypadki losowe, jakim są kontuzje.

Autor: Łukasz Szymański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *