Nowemu trenerowi Swansea, Francesco Guidolinowi, szybko udało się ugasić mały pożar, jaki wybuchł w listopadzie na Liberty City Stadium. Seria czterech zwycięstw w sześciu ostatnich meczach pozwoliła Łabędziom, już na 5 kolejek przed końcem sezonu, dobrnąć do bariery 40 punktów, gwarantującej w większości przypadków utrzymanie. Ale ambicje kibiców i zarządu klubu z południa Walii, jak się okazuje, sięgają znacznie wyżej.
Tuż po sobotnim zwycięstwie nad Chelsea (1:0) na oficjalnej stronie Swansea City pojawił się oficjalny komunikat w sprawie przejęcia większościowego pakietu udziałów przez dwójkę amerykańskich inwestorów – Steve’a Kaplana i Jasona Leviena. Poinformowano, że negocjacje są już na ostatniej prostej, a wszystko powinno zostać dopięte na ostatni guzik wraz z zakończeniem bieżącej kampanii Premier League. Dodajmy: kampanii dla The Swans niezbyt udanej.
Przed sezonem celem Łabędzi było zakończenie sezonu w pierwszej dziesiątce tabeli, co wcale nie jest jeszcze niemożliwe. Dzięki sobotniemu triumfowi nad drużyną Hiddinka, Swansea traci już tylko 4 punkty do zajmującej 10 miejsce Chelsea. Problem w tym, że przez długą część rozgrywek nic nie zapowiadało marszu w górę tabeli. Wręcz przeciwnie – z tygodnia na tydzień przewaga walijskiego zespołu nad strefą spadkową niebezpiecznie topniała. Kiedy wyniosła ona już ledwie punkt, posadą za fatalne wyniki (w tym serię jednego zwycięstwa w 11 kolejnych ligowych spotkaniach) zapłacił Gary Monk. Pod wodzą tymczasowego menedżera, Alana Curtisa, gra Łabędzi nie uległa znaczącej poprawie i kibice na Liberty City Stadium powoli zaczęli się oswajać z myślą, że w tej kampanii ich ulubieńców czeka, po raz pierwszy od momentu awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej, rozpaczliwa walka o pozostanie w angielskiej elicie. W połowie stycznia pojawił się jednak wybawiciel w osobie Francesco Guidolina, który szybko odmienił wyniki walijskiego zespołu. 5 zwycięstw w 11 meczach to, jak na ligowego średniaka, wynik doprawdy przyzwoity. Z kolei jednobramkowe porażki z ekipami Tottenhamu czy Southampton wstydu The Swans z pewnością nie przynoszą.
Wygrana z aktualnym jeszcze mistrzem Anglii w miniony weekend pozwoliła Swansea, szybciej niż się wydawało, dobić do magicznej granicy 40 punktów. Sami piłkarze, tuż po spotkaniu z The Blues, mówili o zrzuceniu ze swoich barków ciążącej na nich do tej pory presji:
„To trudny sezon, sezon pełen wzlotów i upadków. Nie było łatwo osiągnąć granicy 40 punktów, ale teraz możemy nie tyle się zrelaksować, bo zostało jeszcze 5 meczów do końca sezonu, ale na pewno grać z większą pewnością siebie, bez widocznej nerwowości w naszych ruchach, spokojni o utrzymanie” – Angel Rangel dla SkySports, po meczu z Chelsea
Dla prezesa Huw Jenkinsa i zarządu klubu z Walii to jednak mało satysfakcjonujące osiągnięcie, szczególnie kiedy widzą, co wyprawia w trwającej kampanii ekipa Leicester. Zważywszy na fakt, że Swansea gra w Premier League już piąty sezon i po nadspodziewanie dobrych wynikach w poprzednim sezonie (8 miejsce w lidze – przyp. red.), oczekiwano przynajmniej utrzymania statusu zespołu górnej połówki tabeli. Rozpoczęto zatem poszukiwania nowego właściciela, który byłby w stanie rywalizować na poziomie finansowym z szeroko rozumianą czołówką angielskiej elity, a w konsekwencji – zapewnić Swansea możliwość skutecznej rywalizacji o miejsca premiowane grą w europejskich pucharach. Podobnie jak w przypadku Arsenalu (Stan Kroenke), Aston Villi (Randy Lerner) czy Crystal Palace (Harris & Blitzer), działacze Swansea postanowili spenetrować mocno skonsolidowany rynek amerykański. Jak się okazuje – skutecznie.
Nowi właściciele klubu z Liberty City Stadium to poważni biznesowi gracze, działający w branży sportowej od kilkunastu lat. Steve Kaplan to urodzony w Los Angeles właściciel firmy zarządzającej kapitałem oraz inwestor, związany z National Basketball Association (aktualny wiceprezes klubu NBA, Memphis Grizzlies). Z kolei Jason Levien jest od 2003 roku właścicielem jednej z największych agencji sportowych na świecie, zrzeszającej sportowców z profesjonalnych lig, głównie w Stanach Zjendoczonych (w tym NBA, NHL czy MLB). 43-letni przedsiębiorca brał swego czasu udział w negocjacjach wielomilionowych kontraktów dla gwiazd koszykówki – Udonisa Haslema, Kevina Martina czy Luola Denga. Był także współwłaścicielem klubu NBA, Philladelphia 76ers (wspólnie z m.in. Erickiem Thohirem, aktualnym dobrodziejem Interu Mediolan) oraz dyrektorem generalnym Memphis Grizzlies, gdzie z kolei współpracował ze znanym amerykańskim piosenkarzem i producentem muzycznym, Justinem Timberlakiem. W maju 2014 roku porzucił jednak koszykówkę kosztem soccera. Razem z indonezyjskim biznesmenem wykupili klub w lidze MLS – DC United, którego właścicielami pozostają do dzisiaj.
Istotną informacją dla fanów The Swans może być fakt, że pierwszą decyzją Leviena i Thohira, po przejęciu klubu z Dystryktu Kolumbia, była budowa nowego, typowo piłkarskiego stadionu w Waszyngtonie, który zostanie oddany do użytku w 2018 roku. Aktualny obiekt Swansea, Liberty City Stadium, już niedługo nie będzie przystawał do standardów Premier League, zważywszy na fakt, iż od przyszłego sezonu West Ham United swoje domowe mecze będzie rozgrywał na nowoczesnym 80-tysięcznym Stadionie Olimpijskim, natomiast Tottenham, od sezonu 2018/19, występował będzie przed 56-tysięczną widownią na odrestaurowanym White Hart Lane. Obecnie obiekt Łabędzi może pomieścić nieco ponad 20 tys. kibiców. Mniejszym stadionem spośród zespołów grających w tym sezonie w Premier League dysponuje tylko AFC Bournemouth. Dlatego też, biorąc pod uwagę ewentualny wzrost zysków z tzw. dnia meczowego oraz opiewający na ponad 5 miliardów £ kontrakt, który wejdzie wżycie od przyszłego sezonu, a także obietnice potencjalnych właścicieli, można być pewnym, że amerykańscy biznesmeni rozbudują walijski obiekt na tyle, aby stał się on bardziej rentowny.
United's owners will own Swansea & Inter yet DC taxpayers are still paying to build the stadium. Makes perfect sense https://t.co/Wvz7FCC78M
— Drew Olsen (@DrewJOlsen) April 11, 2016
Co może oznaczać dla walijskiego “Supporter Trust” zmiana na samym szczycie klubu? Prawdopodobnie utratę 21% procent udziałów w zarządzie, jakie oficjalne stowarzyszenie kibiców Swansea aktualnie posiada. Na pewno dojdzie także do wzmożonych ruchów personalnych. A pierwszą „ofiarą” systemu, mimo dobrych wyników osiąganych z zespołem, może stać się Francesco Guidolin, Nie jest bowiem tajemnicą, że zarząd chętnie widziałby na fotelu trenerskim ponownie Brendana Rodgersa (aktualnie bezrobotnego), pod którego wodzą Łabędzie awansowały do angielskiej elity.
Swansea will try to bring Brendan Rodgers back to the Liberty Stadium – @JPercyTelegraphhttps://t.co/RZ7aOA6dhE pic.twitter.com/yNtpzusJ2t
— Telegraph Football (@TeleFootball) April 10, 2016
Wyższy współczynnik zwycięstw w historii klubu z południa Walii, niż były menedżer Liverpoolu, mieli tylko Walter Whittaker (pierwszy w historii opiekun The Swans – przyp. red.) oraz Roberto Martinez (który trenował Swansea jeszcze w czasach, gdy klub rywalizował na poziomie League One oraz Championship). Obaj Panowie zwyciężali dokładnie w co drugim spotkaniu, z tym, że Whittaker prowadził zespół tylko w dwóch meczach.
RT @BeritaLFC: Brendan Rodgers stats 2 season at Swansea: Play: 96, Win: 43, Draw: 20 and Draw: 33. Persentase win : 44.79%.
— Alviano Irwansyah P (@alvianoIP_) May 31, 2012
Rodgers, jako ulubieniec trybun i człowiek, który zna klub od podszewki, z pewnością mógłby spokojnie pracować nad wdrożeniem swojej koncepcji do zespołu. Co na to Guidolin? Włoski szkoleniowiec zdaje się nie przejmować krążącymi wokół niego plotkami i ze spokojem spogląda w przyszłość:
„Czy możemy zacząć już planować przyszły sezon? Myślę, że tak, choć pamiętajmy, że te 40 punktów to wirtualna bariera bezpieczeństwa. Ale teraz możemy patrzeć już przed siebie, zostawiając za sobą to, co złe. Jestem bardzo szczęśliwy z naszego zwycięstwa nad Chelsea, ponieważ to jest mój zespół. To jest właśnie mój zespół!”
Wyniki osiągane przez Swansea na finiszu obecnego sezonu mogą niewiele zmienić w sytuacji Włocha, którego umowa obowiązuje tylko do końca obecnego sezonu.
“Teraz to nie jest istotne. Nie chcę się wypowiadać na ten temat mojej przyszłości, ponieważ powiedziałem już wystarczająco dużo” – powiedział na pomeczowej konferencji prasowej, po spotkaniu z Chelsea, Francesco Guidolin
Francesco Guidolin has no idea if he'll still be Swansea's manager next season https://t.co/dEaVMGCTVD pic.twitter.com/igNCDpADc8
— ITV Football (@itvfootball) April 7, 2016
Umowa z amerykańskimi inwestorami opiewa ponoć na ponad 100 mln £, ale wciąż nie wiadomo, w jaki sposób te pieniądze miałyby zostać spożytkowane Kibice Łabędzi z umiarkowanym, ale jednak optymizmem wyczekują nowych właścicieli, co wcale nie jest w Premier League normą – wystarczy przypomnieć sytuację Cardiff City sprzed dwóch sezonów i osobę Vincenta Tana czy nawet przypadek Manchesteru United, kiedy fani z Old Trafford protestowali przeciwko przejęciu Czerwonych Diabłów przez rodzinę Glazerów. W Swansea mają jednak nadzieję, że obcy kapitał pozwoli klubowi rozwinąć się i powalczyć o coś więcej, niż bezpieczne utrzymanie, ale zostanie przy tym zachowana wyjątkowa i niepowtarzalna, w dzisiejszym kapitalistycznym świecie, rodzinna atmosfera na Liberty City Stadium, o której niejednokrotnie opowiadał w wywiadach bramkarz walijskiego zespołu, Łukasz Fabiański.
– Atmosfera w Swansea jest lepsza niż w Arsenalu – mówi Łukasz Fabiański – https://t.co/mIyiVTVsVh – #PremierLeague
— Kącik (@KacikSportowy) April 28, 2015