2019-10-02T191259Z_830390909_RC16804508A0_RTRMADP_3_SOCCER-CHAMPIONS-LIV-RBS-REPORT

To jedna z tych historii, za które piłkę nożną uwielbiają ludzie na całym świecie. Pochodzący z biednego Senegalu piłkarz, niesamowicie uzdolniony, ciężko pracujący i zakochany w futbolu. Od kilku lat na boiskach Premier League walczył o swoją pozycję i wygląda na to, że nareszcie doczekał się powszechnego uznania. Wyruszając z ojczyzny, poprzez Francję, Austrię, na Anglii kończąc, konsekwentnie wspinał się po szczeblach kariery, by od dwóch lat regularnie serwować kibicom na Anfield prawdziwe spektakle. Jeżeli genialny Leo Messi mówi o kimś, że jest jego wielkim fanem, to mówi samo za siebie. Pytanie tylko, czy w tym roku Sadio Mané nie zasłużył na coś więcej niż tylko czwarte miejsce w plebiscycie Ballon d’Or. Na co jeszcze stać fantastycznego atakującego rodem z Sédhiou?

Na Wyspy Brytyjskie trafił z austriackiego Salzburga, gdzie w ciągu dwóch lat zapracował na miano niekwestionowanej gwiazdy Tipico-Bundesligi, notując statystyki na poziomie 45 bramek i 32 asyst w 87 spotkaniach. Początkowo jednak nie zasilił szeregów któregoś z angielskich potentatów. Swoją przygodę z Premier League rozpoczynał na St. Mary’s Stadium, dokąd sprowadził go Ronald Koeman. W portowym mieście szybko okazało się, że Senegalczyk jest graczem, wokół którego można zbudować naprawdę silny zespół zdolny napędzić strachu czołówce. W tamtych latach drużyna złożona m.in. z Nathaniela Clyne’a, Luke’a Shawa, Victora Wanyamy, czy właśnie Mané potrafiła zająć 6. czy 7. miejsce w najbardziej wymagającej lidze świata, a filigranowy skrzydłowy już wtedy spędzał sen z powiek większości obrońców rywali. Prawdziwa eksplozja formy wychowanka Génération Foot przypadła natomiast na okres gry w Liverpoolu, gdzie trafił na prawdziwego trenerskiego geniusza potrafiącego wyciągnąć z każdego piłkarza to, co najlepsze.


Mané przeniósł się do miasta Beatlesów latem 2016 roku, jako czwarty transfer The Reds po Lorisie Kariusie, Joëlu Matipie oraz Marko Grujiciu. Miało to miejsce już za rządów charyzmatycznego Niemca, który najpewniej od samego początku wiedział, na co w przyszłości będzie stać sympatycznego Afrykańczyka. W barwach Southampton FC reprezentantowi Lwów Terangi udało się zaliczyć 75 spotkań, w czasie których 25-krotnie pakował piłkę do siatki, zaś 14 razy posyłał ostatnie podanie. Statystyki te może nie są równie porywające, jak z okresu gry w Austrii, aczkolwiek biorąc pod uwagę wszystkie składowe, tj. stopień trudności rozgrywek, klasę rywali, a także ograniczone możliwości ówczesnego zespołu The Saints, zaczynają one nabierać na wartości. Senegalczyk imponował jednak nie tylko liczbami, ale przede wszystkim przebojowością, szybkością i dryblingiem, czyli cechami, którymi zadziwia fanów futbolu po dziś dzień – z tym, że teraz robi to w iście spektakularny sposób. I pomyśleć, że nie brakowało kibiców, którzy nie zgadzali się z jego transferem…


Tymczasem znakomity kadrowicz Aliou Cissé z miejsca wskoczył do wyjściowej jedenastki Liverpoolu i stał się jedną z twarzy nowego projektu – czerwonej maszyny, którą systematycznie, krok po kroku, budował ex-szkoleniowiec Borussii Dortmund. Już w premierowym sezonie na Anfield przebojowy skrzydłowy ugruntował swoją pozycję pośród topowych atakujących na Wyspach. Debiutanckie rozgrywki w ekipie Kloppa zakończył z trzynastoma golami i ośmioma asystami. Taki wynik pozwalał mieć nadzieję, iż wraz z rozwojem całego zespołu rosnąć będą też liczby bohatera tej rozprawy.


Kolejne sezony to już wejście na najwyższy światowy poziom. Wraz z eksplozją formy Mohameda Salaha oraz ewolucją Roberto Firmino na szpicy w czerwonej części Merseyside utworzyło się zabójcze trio, które zaprowadziło drużynę Kloppa najpierw do finału Ligi Europy, następnie do decydującej batalii w Lidze Mistrzów, a w czerwcu tego roku do upragnionego triumfu w najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych na Starym Kontynencie. Równocześnie notoryczny progres notował Mané. Pomijając nawet indywidualne statystyki ma się wrażenie, że jest to ten typ zawodnika, któremu piłka nie sprawia żadnego problemu. Senegalczyk jest diabelsko szybki, świetnie czuje się w sytuacjach “1 na 1”, regularnie strzela i asystuje, a w dodatku dysponuje imponującą jak na skrzydłowego siłą fizyczną. 20 bramek i 9 asyst w sezonie 2017/18, 26 goli i 5 ostatnich podań w kolejnym, natomiast w trwającej kampanii ma na swoim koncie już 18 trafień i 12 decydujących dograń. Wszystkie jego klubowe dokonania, łącznie z dobrą grą w reprezentacji, rozbudziły masę spekulacji dotyczących tego, czy to właśnie gwiazda LFC nie powinna odebrać w Paryżu prestiżowej nagrody tygodnika France Football, a przynajmniej zagościć na podium plebiscytu kosztem chociażby Cristiano Ronaldo.


Nie ulega wątpliwości, że utrzymywana od wielu miesięcy wysoka dyspozycja oraz liczby, które w ostatnich latach śrubuje członek znakomitego tercetu z Anfield, wręcz obligowała go do tego, aby być uznawanym za jednego z murowanych kandydatów do ścisłego grona najlepszych piłkarzy poprzedniego sezonu. W kluczowych momentach Mané ciągnął Liverpool na swoich barkach, a rok 2019 zakończy jako najlepszy z ofensywnego tria The Reds. Niestety dla byłego gracza FC Metz, po raz kolejny okazało się, że Złota Piłka to w dalszym ciągu głównie konkurs piłkarskiej popularności, co zresztą trafnie podsumował sam laureat – Lionel Messi.


Poza niebanalnymi umiejętnościami prezentowanymi na murawie 27-latek znany jest także ze swojej działalności pozaboiskowej. W zagranicznych mediach można przeczytać o jego licznych akcjach charytatywnych, zbiórkach bądź datkach pieniężnych, które pomagają potrzebującym dzieciom w Afryce spełniać marzenia o grze w piłkę, a nade wszystko zapewniają im przeżycie. W obecnym, mocno zdeprawowanym przez pieniądze świecie futbolu coraz mniej jest zawodników, którzy pamiętają o tym, jak niegdyś sami zaczynali przygodę z najpopularniejszą dyscypliną sportu. Takich, którzy chętnie dzielą się tym, na co ciężko pracowali. Bardzo trudno znaleźć również piłkarza, który idealnie pasowałby do miana idola z prawdziwego zdarzenia. Często ci genialni na boisku poza nim już nie zawsze takimi pozostają. Uśmiechnięty na co dzień Senegalczyk to jednak uosobienie pokory, talentu, jak i heroicznej pracy. Pracy, która w przeciągu pięciu lat przemieniła go z humorzastego i często tracącego głowę grajka w jednego z najlepszych specjalistów na swojej pozycji. Nie ma zatem wątpliwości, że w przypadku kolejnych sukcesów Liverpoolu Sadio będzie liczył się w walce o końcowy triumf w plebiscycie Balon d’Or już w 2020 roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *