Poland's striker Robert Lewandowski (C) and Armenia's Karen Muradyan (R), Varazdat Haroyan and Artak Grigoryan (L) vie for the ball during the WC 2018 football qualification match between Poland and Armenia in Warsaw, Poland, on October 11, 2016.  / AFP / Janek SKARZYNSKI        (Photo credit should read JANEK SKARZYNSKI/AFP/Getty Images)

W czwartkowy wieczór Biało-Czerwoni zagrają ostatni w tych eliminacjach mecz wyjazdowy. Na niezwykle trudnym terenie w Erywaniu podopieczni Adama Nawałki będą chcieli postawić duży krok w stronę awansu do przyszłorocznego mundialu. Historia starć z rywalem z Zakaukazia na jego terenie nie napawa optymizmem, ale nie ma wątpliwości, że nawet mającego swoje problemy ćwierćfinalistę ostatniego EURO stać na pokonanie drużyny Artura Petrosyana.

Niespełna rok temu na Stadionie Narodowym w Warszawie Polacy stoczyli nieprawdopodobny wręcz bój z Ormianami. Mimo blisko godzinnej gry z przewagą zawodnika gospodarze dali sobie wbić bramkę po rzucie wolnym i do 94. minuty utrzymywał się szokujący remis 1:1. Wówczas Arsena Beglaryana pokonał niezawodny Robert Lewandowski i piłkarze Nawałki zdołali wyszarpać trzy punkty. Wynik meczu mógł być jednak zgoła odmienny, bowiem pół minuty przed trafieniem naszego kapitana w sytuacji sam na sam z Fabiańskim niemiłosiernie pomylił się Aras Özbiliz.

Dziś, niespełna rok po tym triumfie, reprezentacja Polski przylatuje do Erywania z jasno zdefiniowanym celem – zwycięstwo. W porównaniu do ubiegłorocznego starcia w Warszawie, w obu ekipach nastąpiły dość istotne zmiany. Najistotniejszą jest osoba trenera naszych czwartkowych rywali. Po nieudanym początku eliminacji posadę stracił bowiem poprzedni selekcjoner Lernakanner, Varzhuan Sukisyan, a zastąpił go Artur Petrosyan. 45-letni szkoleniowiec wprowadził do drużyny narodowej nieco świeższą wizję, dzięki czemu Ormianie potrafili pokonać na własnym obiekcie Czarnogórę, mimo wyniku 0:2 do przerwy, a także ograć nieobliczalnych i walecznych Kazachów. W konfrontacjach z Danią i Rumunią, a także w wyjazdowej potyczce w Podgoricy Armenia nie zdobyła jednak choćby punktu. Czy zatem powinniśmy obawiać się czwartkowego oponenta z Południowego Kaukazu?


Od momentu przejęcia reprezentacji przez Petrosyana Ormianie grają w dość nietypowym ustawieniu 1-3-4-1-2. Centralną postacią zespołu jest naturalnie Henrikh Mkhitaryan. Rozgrywający Manchesteru United to absolutnie kluczowy zawodnik Górników (przydomek reprezentacji Armenii – przyp. red.), bowiem praktycznie każda akcja jest stemplowana przez 28-letniego wychowanka Pyunika.

“Mieliśmy odprawy wideo i nie tylko on [Mkhitaryan – red.] ciągnie grę Ormian. Nie tylko na niego będziemy musieli zatem uważać, choć to on ma największe umiejętności”

Piotr Zieliński na przedmeczowej konferencji prasowej odnośnie roli Henrikha Mkhitaryana


Tuż za pomocnikiem Czerwonych Diabłów w kadrze Armenii operuje zwykle dwóch zdecydowanie bardziej defensywnie usposobionych piłkarzy. Obsada skrzydeł w zespole Petrosyana także ma niebagatelne znaczenie, bowiem grający w ustawieniu z trójką stoperów Ormianie muszą uważnie zabezpieczać boczne sektory boiska. A tutaj też czai się zagrożenie dla naszego zespołu…

Choć o kadrze popularnych Lernakanner należałoby się wypowiadać głównie w negatywnym tonie, akurat jeden element w grze zakaukaskiej ekipy może imponować. Podobnie jak inne nieliczące się zbytnio w europejskiej hierarchii piłkarskiej reprezentacje, Ormianie bardzo często czyhają na kontrataki. Jest to o tyle niebezpieczne, co… korzystne dla rywali zespołu dowodzonego przez Petrosyana. Niemal ułańska fantazja ofensywnych graczy 83. drużyny w rankingu FIFA sprawia, że przeciwnicy mają mnóstwo wolnej przestrzeni, którą mogą wykorzystywać. Radosny futbol uprawiany przez defensorów z Armenii także powinien być zachętą dla Lewandowskiego, Grosickiego czy Błaszczykowskiego do wysokiego pressingu. Nasi najbliżsi rywale nie należą bowiem do tuzów w rozgrywaniu piłki i tkaniu koronkowych akcji, zatem kluczowe będzie wygranie walki o środek pola. Z wracającym do formy Grzegorzem Krychowiakiem nie powinno to być dużym problemem.

“Oglądaliśmy zespół rywali. Wiemy, jak grają, jaką rolę odgrywa Mkhitaryan i jakie ma atuty on oraz jego koledzy”


Tajemnicą selekcjonera pozostaje natomiast, jak uzupełni drugą linię. Wydaje się, że obok “Krychy” wystąpi jednak Krzysztof Mączyński, zaś za plecami jedynego napastnika w osobie Roberta Lewandowskiego biegał będzie Piotr Zieliński. W przypadku szybkiego odbioru, piłka w zamyśle ma być transportowana przez kreatora Napoli do szybkich skrzydłowych, którzy dzięki umiejętności gry “jeden na jeden” będą mogli stworzyć przewagę w polu karnym.

Ważną informacją dla Orłów Nawałki jest fakt, że Ormianie przy każdym stałym fragmencie gry bronią strefą. Problem gospodarzy czwartkowego pojedynku polega na tym, że najczęściej zawodnicy albo gubią krycie, albo kryją na tzw. “radar”. To stwarza doskonałą okazję dla rosłych piłkarzy Biało-Czerwonych – Kamila Glika, Lewandowskiego, czy dobrze grającego w powietrzu Łukasza Piszczka.

Wydaje się, że mimo absencji Arkadiusza Milika, Nawałka nie zdecyduje się na ustawienie z dwójką snajperów. Ofensywnym i niezwykle ryzykownym wariantem byłoby wprowadzenie do gry debiutanta, Damiana Kądziora – najpewniej kosztem słabo spisującego się w Legii Warszawa Mączyńskiego. Świeżo upieczony reprezentant kraju powołany z Górnika Zabrze to zawodnik dynamiczny, z dobrym strzałem i przeglądem pola, który mógłby obsługiwać zagraniami czy to skrzydłowych, czy Roberta Lewandowskiego. Z kolei super snajper Bayernu znów będzie musiał radzić sobie z trójką stoperów, choć zestawionych tym razem w dość eksperymentalny sposób.

Źródło: Łączy nas Piłka
Źródło: Łączy nas Piłka

Warto bowiem wiedzieć, że dwaj podstawowi środkowi defensorzy reprezentacji Armenii – Andonian i Haroyan – są zawieszeni za nadmiar żółtych kartek. To o tyle istotne, że wspomniany duet w poprzednich meczach eliminacyjnych popełniał mnóstwo błędów w ustawieniu, a także wyprowadzeniu futbolówki, co często skutkowało utratą gola.

To pewne, że w Erywaniu czeka Biało-Czerwonych futbolowa wojna. Dodatkowo piłkarskie wizyty na Zakaukaziu nie przywołują u polskich zawodników najlepszych wspomnień. Dwa dotychczasowe występy w stolicy Armenii przyniosły naszej kadrze remis i porażkę. Dla Ormian będzie to natomiast ostatni mecz w tych kwalifikacjach na własnym obiekcie, więc podopieczni Artura Petrosyana będą chcieli dobrym występem podziękować wiernej publiczności za dotychczasowy, fanatyczny doping. Jakość piłkarska bezsprzecznie przemawia za zwycięstwem lidera grupy E, ale zaangażowania rywalowi z byłego ZSRR z pewnością nie zabraknie.

“W imię honoru pokonamy Polaków! To nasza duma narodowa, zagramy na sto procent!”

Levon Hairapetian, lewy obrońca reprezentacji Armenii znany z występów w Widzewie Łódź czy Lechii Gdańsk

“W pierwszym meczu w tych eliminacjach, w Warszawie, mieliśmy dwie znakomite okazje przy stanie 1:1, ale i tak zanosiło się na remis. Niestety, pokazał się Robert Lewandowski – gość, który robi różnicę, czołowy napastnik świata. On mając rywala na plecach jest w stanie się obrócić i oddać strzał. Podoba mi się jego pewność siebie. W trudnych momentach zwykle ratuje Polskę. Moi koledzy z kadry pałają żądzą rewanżu, a u siebie jesteśmy groźniejsi i pewniejsi niż na wyjazdach”

Aghvan Papikyan, napastnik Rakowa Częstochowa, dwukrotny reprezentant Armenii

Każdą klątwę trzeba kiedyś przełamać, dlatego należy wierzyć, że niezdobyty dotąd grunt przyjmie biało-czerwoną flagę. Flagę, która w czerwcu przyszłego roku zawiśnie w Moskwie na znak tego, że Polska po 12 latach powraca na piłkarskie Mistrzostwa Świata!